Twoje PC  
Zarejestruj się na Twoje PC
TwojePC.pl | PC | Komputery, nowe technologie, recenzje, testy
M E N U
  0
 » Nowości
0
 » Archiwum
0
 » Recenzje / Testy
0
 » Board
0
 » Rejestracja
0
0
 
Szukaj @ TwojePC
 

w Newsach i na Boardzie
 
TwojePC.pl © 2001 - 2024
Czwartek 22 czerwca 2017 
    

Konsorcjum 26 podmiotów przejmie od Toshiby dział produkujący pamięci


Autor: Wedelek | źródło: Reuters | 06:59
(45)
Toshiba jest zdeterminowana by porzucić rynek pamięci NAND Flash odsprzedając posiadane aktywa oraz portfolio technologii innej firmie, najlepiej japońskiej. Do tej pory słyszeliśmy jednak tylko o propozycjach pochodzących głównie od chińskich i amerykańskich podmiotów. Sytuacja uległa zmianie wraz ze zgłoszeniem się do wyścigu konsorcjum 26 firm, w większości japońskich, wspieranych przez rząd kraju kwitnącej wiśni. W skład grupy wchodzą Bain Capital Private Equity, SK Hynix, Mitsubishi UFJ Financial Group, INCJ (Innovation Network Corp. of Japan), oraz Bank Rozwoju Japonii.

Wymienione podmioty chcą łącznie zapłacić Toshibie około 18 miliardów dolarów, gwarantując przy tym zachowanie dotychczasowych miejsc pracy i dalszy rozwój japońskiego przemysłu. Te dwa aspekty są tak ważne, że władze Toshiby skłonne są do wyrzucenia do kosza korzystniejszych ofert. Oczywiście korzystniejszych z finansowego punktu widzenia. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to decyzja w sprawie odsprzedaży części majątku Toshiby może zapaść już podczas najbliższego spotkania udziałowców, zaplanowanego na 28 czerwca, a transakcja zostanie dopięta do końca marca przyszłego roku.

 
    
K O M E N T A R Z E
    

  1. no prosze (autor: pawel1207 | data: 22/06/17 | godz.: 11:16)
    przynajmniej dbaja o swoj kraj nasi nigdy by tak nie postapili..

  2. U nas stocznie sprzedali (autor: rookie | data: 22/06/17 | godz.: 11:23)
    Cukrownie, dużą część przemysłu, teraz powoli odkupują banki (PEKAO) - ale zagranica zrobiła na tym gigantyczny biznes, a traciło państwo (transfer zysków za granicę, zdumiewające straty supermarketów otwierających nowe placówki jak grzyby po deszczu...)
    W Japonii kraj dba o rozwój krajowego biznesu i innowacje...


  3. Przecież to zachowanie "ksenofobiczne", (autor: raczek70 | data: 22/06/17 | godz.: 12:49)
    wręcz "nacjonalistyczne", "skrajnie prawicowe".
    W "wolnej", "demokratycznej", "postępowej", "solidarnej", kierującej się"wartościami" EU postępowanie wręcz karygodne ( oczywiście, jeśli dotyczłoby innych państw niż Niemcy i Francja ) ;(...


  4. @ 2 (autor: Muchomor | data: 22/06/17 | godz.: 13:26)
    Wiesz czemu? Bo Japończycy dobrze zarządzają swym majątkiem. W Polsce, to co jest państwowe rodzi niesamowitą patologię. Dlatego ani trochę nie cieszę się z nacjonalizacji PEKAO i uważam, że jesteś super naiwny sądząc, że zmieni to coś na plus.
    Fakt, że teraz już kraść będą tylko Polacy, ale będzie to wąskie grono, z politycznego nadania.


  5. Wszystko to ładnie brzmi co piszecie... (autor: Kelso1 | data: 22/06/17 | godz.: 13:29)
    Tylko kto bronił polskiemu kapitałowi, firmom inwestować w sprzedawany majątek? Odpowiem sobie sam - w kraju był wielki niedobór kapitału. Po prostu nikt nie dysponował wolnymi środkami. Alternatywą była powolna agonia sprzedawanych firm. Krytykować teraz łatwo - wtedy, 20 lat temu - mądrych nie było.

  6. @5 Nie do końca się zgadzam. Rolą państwa było (autor: raczek70 | data: 22/06/17 | godz.: 23:56)
    wtedy wspierać i kreować polski kapitał - to nie nastąpiło.
    Zobacz, jak Korea w latach 80-tych to zrobiła i gdzie jest teraz a gdzie my są :( ...


  7. @6 W tym sęk, (autor: Kelso1 | data: 23/06/17 | godz.: 09:32)
    że polskiego kapitału praktycznie nie było. Długo by dyskutować...

  8. @5. (autor: pwil2 | data: 23/06/17 | godz.: 09:55)
    Dokładnie. Każdy kto uważa inaczej, albo pamięta czasy Gierka (oj jak dobrze się żyło na kredyt), albo urodził się już dużo później i nie pamięta czasów komuny i kryzysu... pomarańczy na święta.

  9. @6. (autor: pwil2 | data: 23/06/17 | godz.: 09:56)
    Kreowanie kapitału mogło polegać co najwyżej na zadłużaniu się (jak za Gierka), albo drukowaniu bezwartościowych złotówek jak w czasie hiperinflacji. W tamtych czasach jak ktoś miał parę dolarów, to był "ktoś". Jeansy się kupowało w PEWEXie za $.

  10. c.d. (autor: pwil2 | data: 23/06/17 | godz.: 09:59)
    Polski nie było stać wtedy, by kupić pełną licencję na Fiata. Wagonów Złotówek nikt nie chciał.

  11. Kelso1 nie było? (autor: Sławekpl | data: 23/06/17 | godz.: 10:30)
    to skąd majątek Kulczyka i jemu podobnych? z kasyna w Macao? :P
    pieprzenie o Chopinie, wyprzedawali za łapówki by szkopy po 3-5 latach mogli zamknąć, Polska ma być rynkiem zbytu dla zachodnich firm a nie ich konkurencją
    cały pierwszy kontraktowy sejm dorobił się majątków, komuchy aż tyle nie kradli,, nie mają pałaców jak te sprzedajne świnie
    dojście do ministra kosztowało 500 marek ... sic!!!


  12. dużo firm eksportowało, waluty były (autor: Sławekpl | data: 23/06/17 | godz.: 10:34)
    tylko chcieli ubić polskie firmy pod przykrywką braku kasy, i ubili, teraz kupujemy unijne śmieci zamiast z Goplany, Miedzychodu, Kotlina itd. itd. itd.

  13. @11 Sławekpl - orientujesz się może (autor: Kelso1 | data: 23/06/17 | godz.: 11:15)
    - ile był wart majątek Kulczyka w 1995? Czy wtedy 100 takich krezusów mogło cokolwiek odmienić?
    Powtórzę jeszcze raz - z perspektywy obecnej łatwo krytykować. Wtedy, po pierwsze wszyscy uczyliśmy się nowej rzeczywistości. Po drugie i po trzecie - brak rodzimego kapitału.


  14. Kelso1 nie tłumacz złodziei (autor: Sławekpl | data: 23/06/17 | godz.: 15:53)
    Kulczyk był gołodupcem, za grosze wykupił poznański ZREMB bo miał układy w partii, więcej była warta ziemia niż zapłacił a gdzie budynki i maszyny, dostał umowy na remonty dróg z ustawionych przetargów i po kolei później wykupował również za grosze kolejne firmy jak Tarpana w którym zaczął składać VW Transity dla policji, tak się dorobił majątku, nie był żadnym krezusem, większy majątek miał byle cinkciarz spod pewexu
    ludzie się dorwali po prostu do kasy i nie patrzyli na interes kraju tylko co mogą sami wyciągnąć i jak się nachapać, właściwie to się nadal nie zmieniło
    nasi politycy to szmaty które zmienią chorągiewkę byle się utrzymać przy korycie, to widać na każdym kroku
    w kilku zakładach pracownicy się dogadali i wykupili sami zakład, dużo z tych firm nadal istnieje, a wykupione jak Goplana przez Mana już nie ma, nawet znak handlowy sprzedali i teraz jakaś firma z "Pcimia Dolnego" czy innego zadupia robi czekolady z tym logo
    Międzychód kilka razy zmieniał właściciela, każdy kolejny wyprzedawał majątek nie produkując niczego, Modena, Domena, Wiepofama, Cegielski, Mostostal to zakłady w których pracowało tysiące ludzi, które głównie produkowały na eksport, miały nowoczesny park maszynowy warty wiele milionów dolarów, np. obrabiarki cyfrowe Wiepofamy schodziły jak woda i nie nadążali z produkcją
    te firmy nie istnieją albo robią coś zupełnie innego ze szczątkową załogą
    także nie wciskaj kitu, ja nie okno :P


  15. @14 Dokładnie, wyeliminowano nasze firmy (autor: raczek70 | data: 23/06/17 | godz.: 16:32)
    bo w wielu dziedzinach były konkurencyjne. Doprowadzono do tego, że jesteśmy rynkiem zbytu i źródłem taniej siły roboczej.

  16. @14 Sławekpl - zakładając, ze to co piszesz to pawda (autor: Kelso1 | data: 23/06/17 | godz.: 17:03)
    - wychodzi na to, że mamy to, na co zasłużyliśmy. Jaki naród taka władza. Nie wińmy innych, że skorzystali z okazji. Ja to jednak widzę inaczej i pozostanę przy swoim zdaniu...

  17. Sławekpl - pytanie. (autor: Kelso1 | data: 23/06/17 | godz.: 17:12)
    Mając współczesną wiedzę - co zrobił byś jako np premier rządu w latach 1990-2000, żeby nie dopuścić do opisanych przez Ciebie sytuacji. Pamiętaj, że większość z tych wyprzedanych za grosze firm było nierentownych i nie rokujących bez zastrzyku kapitału i know-how. Potrzeby budżetowe też swoją rolę odegrały.

  18. Kelso1 nie sprzedałbym niczego, to na pewno (autor: Sławekpl | data: 23/06/17 | godz.: 18:20)
    nie za takie grosze jak oni zrobili, żadnej firmy nie sprzedali po realnej wartości tylko 1/10 albo mniej bo nowy właściciel miał zainwestować i nie zwalniać, z tego co wiem żadnej z tych firm nie rozliczono że nie wywiązała się z kontraktu
    szkopy nie zamykają nawet stoczni u siebie wręcz je dofinansują co jest niezgodne z unijnymi przepisami, jaki był cyrk gdy nasi dali kasę stoczniowcom, a u nich cisza
    wszystkie ze sprzedanych firm były dochodowe, mieli kontrakty zapewniające ciągłość produkcji, pod te kontrakty nasze cwaniaki brały kredyty na wykupienie takich firm, sami nie mieli niczego jak Kulczyk
    dlatego później wiele firm padło, nie byli wstanie spłacać kredytów zaciągniętych na wykup przy hiperinflacji,
    z jednej strony celowe działania zachodnich firm, z drugiej dorobkiewicze załatwili większość wcześniej dochodowych zakładów
    własność to najcenniejszy kapitał, nawet jak coś masz używanego to nigdy tego nie sprzedasz za wartość którą na to wydałeś, a jak będziesz chciał odkupić to wydasz znacznie więcej
    cała prywatyzacja to był wielki błąd,
    daleko szukać, w Brytanii sprywatyzowano kolej by po kilkunastu latach ją znacjonalizować
    kolej to kolejna bajka, podzielili na kilkanaście spółek i teraz łączny koszt wszystkich zarządów i obiboków jest większy niż była jedna firma
    tak się u nas cały czas robi, zamiast ograniczać bezużyteczne stołki darmozjadów to się je mnoży by spłacać długi albo zamykać pyski
    jak były przekształcenia mówiłem że jakieś pozytywy dostrzeżemy za 40-50 gdy wymrze pokolenie wychowane za komuny i ich dzieci które zostały ustawione przez rodziców, myliłem się, nawet za 100 lat się tu nic nie zmieni
    Polacy są zbyt pazerni by dbać o innych niż o siebie, tak jest od XVIIw. mocarstwo światowe, jedyne w Europie zdolne zatrzymać Azjatów rozkradzione i rozparcelowane przez waśnie i partykularne interesy garstki mającej w nosie innych byle im się dobrze żyło, "po mnie choćby potop" to przecież wtedy powstało
    ech... szkoda klawiszy bo tylko ciśnienie sobie podniosę !@#$%^&*


  19. Sławekpl - chętnie bym z Tobą podyskutował, (autor: Kelso1 | data: 23/06/17 | godz.: 20:07)
    ale to nie miejsce do tego. Żeby zakończyć - nie jestem beneficjentem ustrojowej transformacji. Widzę również błędy i potknięcia tamtych czasów, ale nie oceniam ich tak surowo. To była w końcu rewolucja. Każdy z nas pewnie pozostanie przy swoich przemyśleniach Wymienić poglądy zawsze można - było miło :).

  20. @Kelso1 (autor: Deathraw | data: 23/06/17 | godz.: 22:52)
    Nie zgadzam się z Tobą- uważam, że należy oceniać to jak najbardziej surowo. To była kradzież majątku państwowego i jakkolwiek by tego nie wybielać sytuacją polityczno ekonomiczną w tamtych czasach, to zrobiono to nie z niewiedzy, a z premedytacją, żeby napchać kieszenie "bohaterom" z okrągłego stołu i ich kolesiom. Owszem, pewnie były prywatyzacje, które wymagały zagranicznego kapitału, ale nie przesadzajmy-nie byliśmy przemysłowo tak słabi i pozbawieni perspektyw rentowności, żeby zaorać prawie cały polski przemysł w 10-15 lat. Trzeba niestety pamiętać, że później kapitał był, a akcje ze sprzedawaniem spółek skarbu państwa za 1/10 wartości niestety nie ustały.

    Żałosne jest to, że każdy kto się dopcha do władzy narzeka w tym kontekście na poprzedników, a tak naprawdę widać że bierze ich sobie za przykład, a nawet analizuje czy może jeszcze dalej się posunąć. I nie jest to czysto polska kwestia, bo chciwość i żądza jest częścią natury ludzkiej, tylko u nas nie robi się tego w białych rękawiczkach, tylko "z buta"(choć to i tak nic w porównaniu z Ukrainą, czy Rosją). W krajach zachodnich, jak np Niemcy, też miały miejsca przekręty przy prywatyzacji, jednak byli bardziej powściągliwi i próbowali sprawiać pozory.

    Najsmutniejsze jest to, że jeśli dojdzie do ew. wojny to za tych śmieci i ich decyzje zwykli ludzie tacy jak ja, czy Wy będą zmuszeni walczyć i ginąć, podczas gdy oni spokojnie w schronach przeczekają do końca przeludnienia świata.


  21. @Kelso1 - to nie była żadna transformacja. (autor: raczek70 | data: 24/06/17 | godz.: 00:38)
    To były celowe, dobrze zorganizowane działania, by zrobić u nas kolonię gospodarczą. Zresztą, to samo chciano i dalej chce się zrobić z Ukrainą.

  22. FSO też może było zbyt mocną konkurencją? (autor: pwil2 | data: 24/06/17 | godz.: 11:29)
    Pewnie Niemcy się bali naszych Polonezów, że będą konkurencją dla Golfów i Passatów? ;)

    PGRy były pewnie zbyt efektywne, by wpuścić je na wolny europejski rynek ;)


  23. c.d. (autor: pwil2 | data: 24/06/17 | godz.: 11:31)
    Pamiętam czasy, gdy części do Polonezów i małych/dużych fiatów dzieliło się na te z państwowych zakładów i (tandetę) od prywaciarza. A generalnie każdy chciał cokolwiek zagraniczne, bo lepsze. Na bazarach, ze wschodu przychodziła gorsza tandeta.

  24. c.d. (autor: pwil2 | data: 24/06/17 | godz.: 11:33)
    Były może dziedziny, w których coś sensownego produkowaliśmy, ale w naszym stylu było tłuczenie tego samego później przez lata jak samochody, gdy konkurencja co roku szła do przodu.

  25. c.d. (autor: pwil2 | data: 24/06/17 | godz.: 11:35)
    Sytuacja trochę jak z AMD. Chwile chwały, lata temu udany produkt, duma, a później lata dreptania w miejscu przez złe zarządzanie...

  26. c.d. (autor: pwil2 | data: 24/06/17 | godz.: 11:36)
    Zakłady były państwowe => wszystkich => niczyje. Pracownicy wynosili co popadnie, a Ci, którzy się sprzeciwiali, byli "nienormalni/głupi/naiwni".

  27. c.d. (autor: pwil2 | data: 24/06/17 | godz.: 11:40)
    błędem prywatyzacji było to, że trzeba było oddać nawet za złotówkę, ale pilnować tego, co z tym miało być dalej. Oddali FSO w obroty DAEWOO i przynajmniej coś się ruszyło, ale kryterium było, żeby za wszelką cenę trzymać miejsca pracy i widać jak wyszło. Volkswagen chciał przejąć FSO i byśmy byli taką Skodą w koncernie WAG, ale warunek był taki, że efektywność produkcji ma być wyższa -> redukcja załogi -> na co związki/władza się nie godziły.

  28. @21. (autor: pwil2 | data: 24/06/17 | godz.: 11:42)
    Widać jak sama Ukraina sobie radziła przez te lata, gdy my weszliśmy do UE. Gdybyśmy się izolowali wtedy, bylibyśmy w tej samej sytuacji co Ukraina, a może i gorszej.

  29. Dobrym przykładem co można było zrobić (autor: pwil2 | data: 24/06/17 | godz.: 11:48)
    była Malma. Niestety nawet, gdy inwestor jest świetny, to jeszcze nie wszystko potrzebne do odniesienia długofalowego sukcesu.

  30. c.d. (autor: pwil2 | data: 24/06/17 | godz.: 11:51)
    A co do Niemców, to Oni ostatnio zamknęli ostatnie kopalnie, a mieli ich zdaje się setki. Najwyraźniej uznali, że nie ma sensu dotować w nieskończoność dziedzin, które wg nich nigdy nie będą dość rentowne.

  31. pwil2 ciemnyś jak taba w rogu, dodatkowo śmiecisz (autor: Sławekpl | data: 24/06/17 | godz.: 18:22)
    gdy można kupić w tej samej cenie a tym bardziej taniej surowce gdzieś indziej to nie eksploatuje się swoich zasobów, ruskie im przykręcą kurek z ropą to otworzą zamknięte kopalnie, teraz taniej im wychodzi prąd z ropy niż z węgla
    FSO nie było konkurencją, ale mieli całkiem udane prototypy, mieliśmy zdolnych inżynierów, wiele z naszych rozwiązań zostało skopiowane jak prototyp Syrenki
    przy odpowiednim zarządzaniu i wdrożeniu do produkcji nowości moglibyśmy mieć nadal własny przemysł samochodowy, pewnie nie najnowocześniejszy ale Made in Poland
    w zachodnich autach też nie wszystkie podzespoły są niedawno zaprojektowane, wiele części pamięta lata 80-90-te
    PGRy przynajmniej te w Wielkopolsce były bardzo dochodowe, własne mleczarnie, masarnie, produkowali na cały kraj i nie tylko, wszystko rozkradli i teraz kupujemy serki hohszmanda albo świństwa które z serem ma wspólny tylko kolor bo jest z tłuszczu roślinnego
    polskie żółte sery były wręcz poszukiwane, włosi którzy sami robią dobre sery wykupywali dostawy tego samego dnia, holenderskie czy szwajcarskie sery nie są tak dobre jak nasze kiedyś były
    choć tu akurat jest światełko w tunelu, kilka mleczarni zaczęło produkować według starych receptur i te sery są świetne polecam Bursztyn, Rubin, Szafir kupcie na próbę, mnie ten pierwszy najbardziej podchodzi i co tydzień kupuję pół kilo, wolę dobry ser niż nafaszerowane chemią wędliny gdzie z kilograma mięsa robią 3 kg szynki albo więcej


  32. pwil2 to zwyczajny pejsaty troll (autor: Pasza | data: 25/06/17 | godz.: 09:14)
    piedo... to samo co pejsy na Wyborczej 10-15 lat temu

    Fakty:

    Andrzej Gwiazda polska za PRL była potęgą, 20% większe spożycie mięsa w najczarniejszym 1981 jak 2012 (dziś pewnie o ponad 40% , ryb o ponad 300% ,wołowiny ponad 500%, nawet warzyw ponad 200%)

    Andrzej Gwiazda "Polska za PRL była potęgą" o tym, jak Zachód z premedytacją niszczył polski przemysł

    https://www.youtube.com/watch?v=2aoRvfQ8FzU

    https://pl.wikipedia.org/wiki/Andrzej_Gwiazda

    -----
    Ambasador Polski w USA w latach 2000--2005 potwierdza :
    ..... Co do roli Polski, polski dyplomata zwraca uwagę, iż pomimo mocarstwowych ambicji sanacji, Polska była przed II wojną krajem średnim, w 1979 roku biorąc pod uwagę PKB Polska zajmowała wysokie 8 miejsce--------

    https://wiernipolsce1.wordpress.com/...zez-maryje/


    idd. itd. itd.


  33. Andrzej Gwiazda: Polska znajduje się w ogonie ubogich państw świata. (autor: Pasza | data: 25/06/17 | godz.: 09:32)

    PRL w rankingu przemysłowych potęg świata była na 9. lub 10. miejscu.

    Gdzie jest dzisiaj? ( NA DNIE)

    http://wiadomosci.onet.pl/...nedzy-obywateli/ssp72


  34. mimo wszystko ciesze sie (autor: pawel1207 | data: 25/06/17 | godz.: 14:44)
    ze czescz was ma zdrowe spojrzenie na rzeczywistosc ...

  35. @32 (autor: pwil2 | data: 26/06/17 | godz.: 23:20)
    Fajnie się żyło na kredyt za Gierka "Towarzyszom" trolom?

    Polskie prototypy mogły być obiecujące, ale jakoś ciągle nic z tego nie wychodziło. Ciągle jechano na licencjach Fiata (i np. na bazie Fiata zrobić Poloneza).

    Zaraz niektórzy zaczną wspominać, jak to swoimi Polonezami przejechali 1mln km bez remontu zawstydzając bardziej pechowe egzemplarze Mercedesa W123/W124.

    Oczywiście w tamtych czasach wszystko było lepsze, trawa bardziej zielona, a z całą pewnością byliście zdrowsi (bo młodsi, ale to szczegół).

    A ja pamiętam jak się herbaty robiło dwie dodając sody i tą samą metodą "konserwowało" mleko na straganach przez zepsuciem (sypiąc sodę, by nie kwasiło się).

    Może daawno temu Polska była krainą miodem i mlekiem płynącą, ale lata współpracy w ramach państw bloku wschodniego nie były już nimi. Co nam z tego, że do Ruskich eksportowaliśmy wagony ziemniaków? Oczywiście jak ktoś wtedy słuchał propagandy sukcesu "towarzysze", to nic dziwnego, że dziś wspomnienia takie wspaniałe.

    Oczywiście niektórzy mieli życie jak pączki w maśle. Jedni stali w kolejkach za wszystkim (papierem toaletowym), a tymczasem dzieci innych robiły sobie zabawę z rzucania puszkami z koncentratem pomidorowym, które zalegały w piwnicy.


  36. c.d. (autor: pwil2 | data: 26/06/17 | godz.: 23:27)
    Mojej Ś.p. Babcia, która znała czasy od 2WŚ do niemal współczesnych powtarzała, że ludzie nie doceniają tego, w jak wspaniałych czasach żyją (w PL).

    Z mojego punktu widzenia młodzież, która dorabia w McDonaldzie, Lidlu za 3800 brutto, czy tam innej klimatyzowanej Biedronce, ma o niebo lepiej, niż poprzednie pokolenia. Które by mieć na kieszonkowe, dorabiały po różnych bazarach, giełdach, targowiskach, stadionach itp. w słońcu, deszczu i śniegu, pomagając swym zapracowanym Rodzicom.


  37. @35 Weź tylko pod uwagę, że te kredyty (autor: raczek70 | data: 26/06/17 | godz.: 23:36)
    zostały w znacznej mierze przeznaczone na rozwój przemysłu ( do dziś się z tego "prywatyzuje za 1zł" ).
    Kredyt ten został zresztą spłacony.

    Sądzisz, że dziś nasze państwo nie żyje na kredyt?.
    Najgorsze jest to, że teraz pieniądze te idą na "szkolenia", infrastrukturę, która wymaga nakładów na utrzymanie ( drogi, aquaparki, stadiony, i inne).
    Ciekawe jak to spłacimy, nie mając swojej produkcji, przemysłu?.

    Odnośnie Twojego "ulubionego" Poloneza - to całkiem dobrze się sprzedawał zagranicą, nawet w Holandii. Podobnie Żuki, traktory, samoloty rolnicze, obrabiarki, maszyny budowlane, itp.
    Budowaliśmy drogi w Afryce płn., bliskim wschodzie, zakłady energetyczne, cukrownie itd.
    Raju nie było, wiem pamiętam (rocznik 1970 ), ale nic nie usprawiedliwia, tego, co stało się po 89r. z naszą gospodarką.


  38. c.d. (autor: pwil2 | data: 26/06/17 | godz.: 23:37)
    LOT tak oszczędzał w czasach PRLu, że samoloty latały na zajeżdżonych silnikach, które dawno wymagały remontu. Łączono np. 1-2 poremontowe z 1-2 trupami. Piloci protestowali i nie chcieli latać, a dotowanego przez Państwo LOTu nie było stać na zmianę sytuacji. Doprowadziło to do katastrof, w tym tej, w której zginęła Matka Kukulskiej. Jeden z silników, który zawiódł, był remontowany metodami chałupniczymi.

  39. c.d. (autor: pwil2 | data: 27/06/17 | godz.: 00:01)
    Polacy w czasach PRLu mięli tyyyle pieniędzy, że trzeba było wprowadzić kartki, by wszystkiego nie wykupili ze sklepów.

  40. pwil2 g.. wiesz i pieprzysz głupoty (autor: Sławekpl | data: 27/06/17 | godz.: 12:38)
    żaden w barwach lotu trupolew nie miał awarii w powietrzy - żaden
    rozbiły się Iliuszyny, miały błąd konstrukcyjny, wtedy nie badano ultradźwiękami newralgicznych części silników a tylko to by pozwoliłoby wykryć wady, resurs silników w PLL LOT był o połowę mniejszy niż w maszynach latających w barwach Aroflotu, taaa faktycznie oszczędzano
    LOT chciał zakupić brytyjskie Comety, całe szczęście że im nie pozwolono, to był pierwszy odrzutowiec z ciśnieniową kabiną, kilka spadło zanim doszli że też ma błąd konstrukcyjny
    żaden z silników nie był remontowany przez nieprzeszkolony personel, w Warszawie była baza remontowa Iliuszynów, zwykłe przeglądy mogliśmy robić nie tylko dla swoich maszyn tylko zerowe były u naszego sąsiada, techników zawsze mieliśmy bardzo dobrych
    do reszty się nie odnoszę bo mi się nie chce, w skrócie g... wiesz o tamtych czasach i pieprzysz propagandę pisowców, przypomnę tylko że kaczka pisała doktorat o Leninie by mieć lepszy stołek, faktycznie tak jej się źle żyło za komuny
    jednego mi tylko żal, że w prezydenckim samolocie było ponad połowa wolnych miejsc, taka okazja może się drugi raz nie powtórzyć dla Polski by oczyścić z dorobkiewiczów atmosferę w kraju :P


  41. @pwil2 (autor: Deathraw | data: 28/06/17 | godz.: 14:52)
    Na samym wstępie powiem, że jestem z pierwszego postkomunistycznego rocznika.

    "Z mojego punktu widzenia młodzież, która dorabia w McDonaldzie, Lidlu za 3800 brutto, czy tam innej klimatyzowanej Biedronce, ma o niebo lepiej, niż poprzednie pokolenia. Które by mieć na kieszonkowe, dorabiały po różnych bazarach, giełdach, targowiskach, stadionach itp. w słońcu, deszczu i śniegu, pomagając swym zapracowanym Rodzicom."

    Z mojego punktu widzenia ma gorzej, bo choć poprawił się komfort pracy, to warunki niekoniecznie, a jak uważasz że praca w macu jest lekka, to znaczy że tam nie pracowałeś, albo było to na kompletnym zadupiu gdzie nie ma ruchu i teraz się mądrujesz. Do tego praca z klientem, a czasem bydłem, co to wydaje mu się, że wszystko mu się należy, a zostawia po sobie więcej syfu niż małpy w zoo, to bardzo ciężki kawałek chleba. Pracowałem, na przysłowiowym straganie w deszczu i nie deszczu, byłem przez krótki okres czasu konstruktorem, nie raz jako robol na miotle i taczce zasuwałem. Nawet jakieś drobne wykończeniówki robiłem, podawałem narzędzia, asystowałem przy montażu klim domowych i wierz mi lub nie, ale praca w macu, jeśli nie trafi Ci się dobry kierownik\pracowici i ogarniający menadżerowie, to bardzo ciężki kawałek chleba i z pocałowaniem w rękę wziąłbym pracę na straganie za 2/3 tej pensji, gdybym stał przed takim wyborem.

    Najważniejsza sprawa-jest teraz na co wydawać : drogie ciuchy, telefony, laptopy i inne rzeczy, na które nie zarobisz siedząc na bazarze i sprzedając kartofle na pół etatu. Nie wspomnę, że książki, kina czy kawiarnie były znacznie tańsze w porównaniu do zarobków niż dzisiaj.

    Konsumpcyjny model społeczeństwa napędza gospodarkę, ale też rodzi masę dysproporcji i problemów dla przeciętnego człowieka, bo niestety w takim społeczeństwie trzeba mieć, żeby być, ew błąkać się gdzieś blisko marginesu.

    P.S.
    Nie wiem jak w biedrze i lidlu, ale 3800zł brutto w macu raczej jest nieosiągalne bez stanowiska menedżera, chyba że pozwalają Ci walić same nadgodziny, a Ty nie masz życia poza pracą, no chyba że w stolicy jest jakaś duża dysproporcja.

    W jednym przyznam Ci rację-gdybyśmy pilnowali warunków tych przejęć udałoby się zmniejszyć rozmiar katastrofy.

    @raczek70
    Też to powtórzę-nie ma co usprawiedliwiać oszustów i złodziei potencjalnym brakiem kapitału. Nie zadłużyliśmy się wtedy, a teraz zadłużamy się kilkakrotnie bardziej i gdybyśmy lepiej wykorzystali potencjał przemysłu, który wtedy mieliśmy może udałoby się lepiej z tego wyjść. Najlepiej jednak powiedzieć-sam nic nie zrobiłeś to nie krytykuj itp. itd. co wydaje się być dla wielu ludzi odpowiedzią na każdy zarzut.


  42. @40. (autor: pwil2 | data: 3/07/17 | godz.: 14:59)
    "Gdy samolot zszedł na drugi krąg, doszło do pęknięcia wala łączącego turbinę ze sprężarką ciśnienia w silniku. Pilot chciał podejść do lądowania, by sprawdzić czy to sygnalizator zawalił. Okazało się, że to nie tylko problemy z podwoziem, ale turbina uszkodziła silnik. To właśnie przez awarię silnika maszyna zaczęła spadać, wybuchła i runęła! Rozbił się 500 m od pasa, nieopodal lotniska Okęcie w Warszawie.

    Tuż po katastrofie samolotu powołana została komisja, która miała zbadać sprawę i poznać przyczyny wypadku. Wskazano oczywiście na awarię, ale jak się okazało wina leżała także gdzie indziej. Jak wynika z akt śledztwa, które gromadzi IPN, już na trzy lata przed tragedią dyrekcja LOT była zmuszana przez ówczesny rząd do oszczędności. Dlatego latały zużyte do granic możliwości maszyny, oszczędzano także na paliwie. „Gdy więc w efekcie koszmarnych zaniedbań doszło do wielkiej katastrofy, wszelkie informacje o nadużyciach starannie ukryto. Kompromitowały one bowiem elity władzy w PRL” czytamy na newsweek.pl. "

    "Do tej pory za oficjalną przyczynę katastrofy samolotu IŁ-62 „Kopernik” uważano wady konstrukcyjne radzieckiej maszyny. Jednak ostatnio dziennikarze „Newsweeka” dotarli do całkiem innych ustaleń. Okazuje się, że winę za to tragiczne zdarzenie ponosi szefostwo LOT-u. Dziennikarze tygodnika w artykule z 13 marca 2017 roku ujawnili, że radzieckie maszyny były zbyt mocno eksploatowane. Używano ich nawet dwa razy dłużej od tego, co zalecał producent. Oszczędzano również na paliwie oraz serwisowaniu silników. Dzięki temu szefostwo LOT-u miało oszczędzić aż 6,5 miliona dolarów! Za ten imponujący wynik wiceminister komunikacji, gen. Jan Raczkowski, wręczył dyrektorowi firmy Włodzimierzowi Wilanowskiemu oraz jego pracownikom nagrody pieniężne.

    Niestety, te zaniedbania doprowadziły do śmierci 87 osób, które podróżowały na pokładzie samolotu IŁ-62 „Kopernik”. Wśród nich znajdowała się również Anna Jantar, która była wtedy u szczytu swojej popularności. Co ciekawe śledztwo, które prowadzono w sprawie katastrofy, bardzo szybko zamknięto."

    Był gdzieś w sieci ciekawy artykuł, gdzie było więcej o oszczędnościach LOTu i o tym jak piloci strajkowali przeciwko nim, z obawy o życie własne i pasażerów.


  43. c.d. (autor: pwil2 | data: 3/07/17 | godz.: 15:05)
    "Po katastrofie pracownicy zakładu kryminalistyki KG MO odkryli, że odnaleziony dwa kilometry od Okęcia wał turbiny niskoobrotowej silnika nr 2 miał rysę powstałą od noża tokarskiego. Według ich opinii ktoś w Polsce domowym sposobem naprawiał turbinę. Jednak podkomisja techniczna uznała, że to dawne uszkodzenie powstałe już w momencie budowy silnika w ZSRR. Komisja rządowa pod wpływem nastrojów społecznych odważnie przypisała winę radzieckiemu konstruktorowi wadliwych silników. Ale to tylko część prawdy."

    Data publikacji: 09.05.2017, 09:30 Ostatnia aktualizacja: 10.05.2017, 13:43
    las kabacki katastrofa3ZOBACZ GALERIĘ
    3 ZDJĘĆ
    Szczątki Iła-62 'Tadeusz Kościuszko' w Lesie Kabackim. Fot. PAP/CAF źródło: BRAK
    0TweetnijZobacz48
    PO. ANDRZEJ KRAJEWSKI
    9 maja 1987 roku o godzinie 11:12, miała miejsce największa katastrofa lotnicza w historii Polski. Porażką zakończyła się półgodzinna walka załogi o uratowanie samolotu IŁ-62M „Tadeusz Kościuszko” i 183 osób na pokładzie. Co było jej powodem?

    Radziecki samolot pasażerski IŁ-62M „Tadeusz Kościuszko” przy prędkości 470 km/h roztrzaskał się w Lesie Kabackim. Siła uderzenia była tak duża, że nie udało się zidentyfikować ciał 62 ofiar. Na miejscu katastrofy odnaleziono biblię, w której na pierwszej stronie tytułowej napisano „Dn. 9.05.1987 r. Awaria w samolocie co będzie Boże Halina Domeracka 02-647 Warszawa ul. R. Tagore”.

    Katastrofa miała miejsce chwilę po starcie samolotu lecącego z Warszawy do Nowego Jorku. Według komisji badającej przyczyny wypadku odpowiedzialny za nią był pęknięty wał turbiny. Uszkodzony element zniszczył całkowicie jeden z silników i wywołał pożar w drugim.

    Załoga zawróciła i na dwóch silnikach próbowała podchodzić do awaryjnego lądowania na Okęciu. Jednak rozprzestrzeniający się ogień coraz bardziej utrudniał sterowanie. ”Dobranoc, do widzenia. Cześć, giniemy” - to były ostatnie słowa wypowiedziane przez pilotów. "Kościuszko" rozbił się na południowym skraju Lasu Kabackiego.

    Komisja badająca przyczyny wypadku ustaliła, że silnik miał zachowane okresy międzyprzeglądowe. Przepracował 2793 godziny, a jego trwałość była przewidziana na 3000 godzin. Podkomisja ustaliła, iż krytycznym elementem było łożysko wałeczkowe. Powinno zawierać w sobie 26 elementów. Jak się okazało miało ich w sobie tylko 13. Zmiana ta została wprowadzona już na etapie budowy silnika. Ponadto w tych łożyskach wywiercono trzy otwory, których zadaniem miało być doprowadzanie smaru. Ta „innowacja” spowodowała powstanie karbu, który rozpoczął proces zniszczenia doprowadzając w rezultacie do urwania wału.

    Nie ustalono przyczyn zmniejszenia liczby wałeczków i wywiercenia nieprzewidzianych w projekcie dodatkowych otworów podczas budowy silnika. Teoretycznie takiego łożyska nie powinna była przepuścić kontrola jakości PLL LOT podczas odbioru technicznego, ale tak się nie stało.

    "Cześć, giniemy", czyli ostatnie słowa pilota...



    W PRL takich katastrof było więcej

    Bardzo podobnie wyglądała katastrofa samolotu w którym zginęła Anna Jantar. Miała ona miejsce siedem lat wcześniej na starszym typie tego samolotu. Rozbicie się wracającego z Nowego Jorku Iła-62 14 marca 1980 r. natychmiast zelektryzowała cały kraj.
    Gdy ochrzczony imieniem "Mikołaj Kopernik" samolot podchodził do lądowania, w kabinie nie zaświeciła się lampka sygnalizująca wysunięcie się podwozia. Kapitan, chcąc powtórzyć podejście, wydał polecenie zwiększenia mocy silników. To okazało się zabójcze - po zwiększeniu obrotów w jednym z silników pękł wał turbiny, co poskutkowało całkowitym zniszczeniem mechanizmu i uszkodzeniem dwóch innych silników.

    Dysponujący jednym sprawnym silnikiem "Kopernik" nie miał szans na wyjście z opresji i rozbił się na terenie starego carskiego fortu na Okęciu. Zginęło 87 osób, w tym popularna piosenkarka Anna Jantar-Kukulska i 14 zawodników bokserskiej amatorskiej reprezentacji USA, lecących na mecze z reprezentacją Polski.
    Po katastrofie pracownicy zakładu kryminalistyki KG MO odkryli, że odnaleziony dwa kilometry od Okęcia wał turbiny niskoobrotowej silnika nr 2 miał rysę powstałą od noża tokarskiego. Według ich opinii ktoś w Polsce domowym sposobem naprawiał turbinę. Jednak podkomisja techniczna uznała, że to dawne uszkodzenie powstałe już w momencie budowy silnika w ZSRR. Komisja rządowa pod wpływem nastrojów społecznych odważnie przypisała winę radzieckiemu konstruktorowi wadliwych silników. Ale to tylko część prawdy.


    Jak w PRL-u igrano ze śmiercią?

    W 2010 roku „Newsweek” dotarł do akt śledztwa w sprawie „Kopernika” przechowywanych w archiwach Instytutu Pamięci Narodowej – tysięcy stron protokołów przesłuchań, notatek, analiz, ekspertyz, które przekazano w kwietniu 1980 r. kierownictwu MSW.

    Okazało się, że rzeczywiście bezpośrednią przyczyną tragedii była awaria silnika. Ale nie był to jedyny powód i być może nie najważniejszy. W ciągu trzech lat poprzedzających katastrofę dyrekcja PLL LOT, przymuszana przez rząd do drakońskich oszczędności, złamała wszelkie normy bezpieczeństwa lotów. Eksploatowała maszyny ponad miarę i wysyłała w rejsy niesprawne samoloty. Peerelowskie władze wiedziały o tym procederze. Gdy więc w efekcie koszmarnych zaniedbań doszło do wielkiej katastrofy, wszelkie informacje o nadużyciach starannie ukryto.

    Zaczęło się od zakazania pilotom kupowania drogiego, bo dewizowego paliwa w portach lotniczych krajów kapitalistycznych. Tańszym tankowano do pełna samoloty na Okęciu. Ale pasy startowe warszawskiego lotniska były za krótkie dla iłów z pełnymi zbiornikami. Wybrano więc kompromis – tankowano maszyny na tyle, by mogły w ostatniej chwili poderwać się z ziemi przed granicą lotniska. Nie trzeba dodawać, jak ryzykowne były takie starty – piloci, aby wzbić się w powietrze, musieli dosłownie zarzynać delikatne silniki. Nad lotniskiem docelowym wcale nie było bezpieczniej. Burza, mgła lub zawieja śnieżna – wszystko, co wymuszało konieczność kołowania, groziło prawie pewną katastrofą.


    Liderzy

    A był to dopiero początek igrania ze śmiercią. Władze linii lotniczych postanowiły także oszczędzać na remoncie silników, mimo że technicy narzekali na ich jakość. Jako że za każde serwisowanie Rosjanie kazali sobie płacić, dyrekcja LOT uznała, że resurs silników może wynosić nie 5 tys. godzin, lecz nawet dwa razy więcej. Już wtedy pojawiły się poważne sygnały ostrzegające. Biuro konstrukcyjne Siergieja Iljuszyna przeprowadziło w Polsce badania, które wykazały, iż silniki iłów wytrzymają 8,6 tys. godzin lotu bez remontu. Radzieccy konstruktorzy przysłali odpowiedź, że jeśli Polacy chcą, to niech tyle latają, ale producent nadal będzie brał odpowiedzialność jedynie za 5 tys. godzin lotu."


  44. c.d. (autor: pwil2 | data: 3/07/17 | godz.: 15:07)
    "To jednak nie zatrzymało dalszych kroków „racjonalizatorskich”. Po wydłużeniu okresu użytkowania silników liczba awarii stale wzrastała. Jak na to zareagowały władze? Wedle raportu płk. Muszyńskiego z powodu usterek w silnikach „w wielu wypadkach samoloty powracały rejsami technicznymi (bez pasażerów) na trzech silnikach z terenu USA do Warszawy”. Takie zdarzenia odnotował też agent, ps. Marian, będący „kierownikiem obsługi lotniskowej na lotnisku J.F.K. w Nowym Jorku”. Ów tajny współpracownik informował, że „w okresie ostatnich dwóch lat dwa samoloty Ił-62 powróciły z Nowego Jorku do Warszawy lotem technicznym na trzech silnikach. W jednym przypadku nastąpiło odkształcenie łopatki turbiny i awaria silnika, a w drugim prawdopodobnie coś musiało wpaść do silnika”.

    Liczba awarii wzrosła w końcu do takiego stopnia, że PLL LOT nie dysponował już wystarczającą liczbą w pełni sprawnych silników do iłów. Jak sobie z tym poradzono? „Stosowana była praktyka, że na trzy silniki w początkowej fazie eksploatacji dodawano czwarty, który miał przebieg znacznie ponad dopuszczalne normy fabryczne” – zeznał pilot LOT Jan Gołaś. Zszokowani prokuratorzy poszli tym tropem i ustalili, że była to powszechna praktyka. Niesprawnym silnikom mechanicy z przedsiębiorstwa nadali nazwę „liderów”.

    Katastrofa „Kopernika” spowodowała niepokoje wśród załogi LOT-u. Żeby zapobiec otwartej rebelii, dyrekcja LOT zarządziła po spotkaniu natychmiastowe zdjęcie „liderów” ze wszystkich maszyn. "


  45. @Deathraw (autor: pwil2 | data: 3/07/17 | godz.: 15:20)
    Nie wiem jak jest w McD. Kiedyś na własne życzenie przez lata LO samodzielnie zarabiałem na swoje kieszonkowe "w deszczu, śniegu itp.", nadźwigałem się, namęczyłem z klientami (plus taki, że sam sobie byłem kierownikiem). Koledzy w tamtych czasach pomagali Rodzicom na Stadionie itp. - harówka. Może akurat w McD nie jest za dobrze, ale już w Biedronce/Lidlu znacznie lepiej, niż w tamtych czasach.


    Teraz jest na co wydawać, ale tak jak teraz nie każdego stać na najnowszego ajfona, czy Titana XP, tak kiedyś wielu osób nie było stać na nowe XT/286/386 i musiała odstawać siedząc na jakiejś A500 lub C64 z magnetofonem. Jedni "jeździli Mercedesami", a inni przez lata wpłacali składki na Malucha i czekali na kolejne losowanie szczęśliwców.


    Komuniści od Lenina obiecywali, że (wpierw) za 10-15 lat wszyscy będą równi, robili co chcą i będą żyć w dostatku, później za Stalina obiecywali to samo za 15-20 lat. A w rzeczywistości chodziło o nieprzeszkadzanie władzy w korzystaniu z przywilejów.


    
D O D A J   K O M E N T A R Z
    

Aby dodawać komentarze, należy się wpierw zarejestrować, ewentualnie jeśli posiadasz już swoje konto, należy się zalogować.