TwojePC.pl © 2001 - 2024
|
|
Poniedziałek 3 października 2005 |
|
|
|
Felieton: Niezobowiązująco o muzyce Autor: Spieq | 20:56 |
(37) | Mam przed sobą płytę winylową Niemena, numer katalogowy XL/SXL 0895, cena na okładce wynosi 65zł, całość pod egidą Polskich Nagrań. Rozmiary ma słuszne, dzisiaj coś, co nie ma azjatyckich rozmiarów, musi budzić respekt, ale i zakłopotanie (płyta ma 30 cm długości, czyli maksimum, jakie może osiągnąć. Sprawdzone własnoręcznie, linijka z miesięcznika "Reset" służy z powodzeniem do dziś). Ciężar nie zaskakuje, natomiast przy standardowych oględzinach zmuszeni jesteśmy do zmiany nawyków, które towarzyszą nam przy macaniu płyty CD. Odpada włożenie palca i podtrzymywanie kciukiem. Płyta pachnie jak staroć, co zrozumiałe - materiał prawdopodobnie wydany został w roku premiery płyty (1972; wznowienie było bodajże dopiero w roku 1994). Tytułu nie podam, punkt dla tego, kto zgadnie (bez googlowania!). Trochę ciekawych spraw mamy z tyłu. Standardowe: skład, lista utworów, reżyser nagrania i operator dźwięku itd., ale również te bardziej oryginalne, jak wypowiedź samego bohatera płyty...
Uczmy się
- odczuwać głębiej niż rozum praktyczny nakazuje
- kochać piękno i odnajdywać je w sobie samych
- słuchać muzyki angażując jedynie serca i sumienia
Czesław Niemen
Aż trudno sobie wyobrazić, że płyta winylowa to wynalazek XIX wieku! W 1877 roku pewien słynny dżentelmen (dziś kojarzony najczęściej z wynalezieniem żarówki, choć na swym koncie ma kilka tysięcy opatentowanych projektów) skonstruował pierwszy nośnik nagrywania i odtwarzania dźwięku - fonograf. Jego mechanizm był nieco odmienny od dzisiejszego gramofonu, tzn. dźwięk zapisywany i odtwarzany był za pomocą igły, ale pionowo na wałku (na zdjęciu powyżej). Dopiero gramofony w latach późniejszych stosowały płyty z poziomymi rowkami, co ciekawe oba rozwiązania były dobre, ale na wygranej znanego nam dziś mechanizmu zaważyły dwa fakty: patent Edisona na fonograf (tak sobie myślę, co mogłoby się wydarzyć, gdyby Sony zarzuciło po 1982 roku całkowitym embargiem na technologię poliwęglanowego krążka z zakodowaną cyfrowo informacją...) i ekonomia - płyty były po prostu tańszym materiałem. Popularny winyl tak naprawdę został wyparty dopiero przez płytę kompaktową. Największym paradoksem jest dziś natomiast fakt uwielbienia tejże muzealnej technologii przez DJ-ów, czyli wodzirejów skupiających rzesze ludzi bawiących się przy dźwiękach stricte cyfrowych. Świadomi efektów kustosze, po prostu wiedzą, co dobre.
Ciekawy jest również materiał, z którego została wykonana płyta, mianowicie z polioctanu winylu. Jest on nietoksyczny, ale jednocześnie palny i dobrze rozpuszczalny np. w metanolu. Nie próbowałem, choć warunki w dzieciństwie miałem ku temu wyborne. Dzisiaj kojarzony również ze składnikiem mas wiążących, klejów, tworzyw powłokowych, a także półproduktem do otrzymywania poli(alkoholu winylowego). Chyba nie miałem okazji. Przeciętnemu zjadaczowi muzyki niniejsze terminy niewiele powiedzą, natomiast, co przyciąga szczególną uwagę, to rowki znajdujące się na powłoce płyty. To ścieżka dla igły gramofonowej, dzisiaj już rzecz niepraktykowana powszechnie w nośnikach muzycznych. O samych czarnulkach można długo i namiętnie, mimo upływu lat (i ekspansywnej konkurencji) płyta winylowa jest źródłem dźwięku, który dla wielu audiofilów bywa niedoścignionym wzorem. Pierwsze nagranie stereofoniczne słuchacze mieli przyjemność usłyszeć w roku 1958, zanim to nastąpiło tłoczono rzadkie partie płyt z dwiema równoległymi ścieżkami ("lewy kanał... prawy kanał"), standardowa igła nie była w stanie odtworzyć takiego potwora, stąd zachodziła potrzeba kompensacji w formie dwóch autonomicznych igieł o odpowiednim rozstawie. Później nastąpił rozkwit stereofonii (jedna ścieżka, jedna igła) i triumfalne stwierdzenie aktualne do dziś: analogowe brzmienie jest lepsze od metalicznych barw technologii cyfrowej.
Egzotycznym wybrykiem były polskie płyty dźwiękowe, które przypominają nieco dzisiejsze chwyty marketingowe, mające za pomocą gadżetu zachęcić do kupna określonego towaru. Płytki te, tłoczone na cienkiej warstwie winylu lub folii, dodawane były (wzorem dzisiejszych płyt DVD) do wydawnictw prasowych. Niestety sam nie miałem okazji przesłuchania tak stworzonej płytki - lata 60. nie były zdecydowanie moimi czasami - a żałuję wielce, bo według seniorskich przekazów plemiennych szaleństwo miało jeszcze bardziej zaskakujące oblicze. Mianowicie wydawano płyty na normalnych kartkach pocztowych - "Bałtyk wita, Bałtyk z wolna rozwalnia, nawiasem udane kolonie" plus odpowiednie nagranie dźwiękowe. Wystarczyło udać się z materiałem nośnym do studia, gdzie istniała możliwość dogrania swojego głosu, po czym profesjonaliści powlekali kartkę folią z ciepłym jeszcze nagraniem. Metą była poczta, mówiąc krótko - Multimedia Message Service się chowa.
Dziś przebojem nie jest już płyta winylowa, a nawet kompaktowa (gdzieś po drodze nam zjawisko obumiera, niniejszym pozdrawiam największe wytwórnie fonograficzne na świecie i ich politykę rynkową), lecz format mp3, dla którego najczęściej CD jest ojcem i matką. Dlaczego akurat ten wyjątkowo przeciętny jakościowo format zapisu muzyki staje się podstawowym źródłem odsłuchu muzyki, do dziś praktycznie pozostaje zagadką. Zostawmy to jednak.
Warto natomiast porównać obie technologie. Co w dzisiejszych czasach jest istotniejsze: kontemplacja brzmienia czy możliwość jego upchania do "paczki zapałek"? Dla większości właśnie to drugie, brakuje trochę czasu na niuanse - obracanie płyty jako tej zdobyczy, wąchanie, gniecenie, czytanie bliższych informacji bezpośrednio o samym płodzie muzycznym itd. To wszystko w biegu uwiera, pozbywamy się balastu w postaci sterty płyt w plecaku, przenośny odtwarzacz z pamięcią flash pozwala poczuć nieskrępowaną siłę przekazu. Kiedyś możliwość komfortowego odsłuchania muzyki w pańskiej karocy po prostu nie istniała, a dziś łapiemy się na tym, że czegoś nam w autobusie brakuje. Bez muzyki - tak czy siak - nie ma życia.
Podstawowe ID3v1 formatu mp3 (z poziomu Winampa, jesteśmy ze sobą od 1.0) zawiera wyłącznie niezbędne informacje (tytuł, artystę, album, rok, gatunek muzyczny i miejsce na krótki komentarz), ID3v2 to większe możliwości (kopyrajty, źródło kodowania, więcej miejsca na złote myśli), ale bez szaleństw, tyle mamy z informacji o określonym wydawnictwie fonicznym. Sentymentu do takiej postaci zapisu muzycznego po prostu mieć nie będziemy (chyba że kogoś nieświadomie skrzywdziłem), nie ma on żadnych walorów fetyszystycznych, stąd mniejsza jego wartość emocjonalna dla odbiorcy. Jakość muzyki również na tym cierpi, natomiast wciąż jest to ta sama nuta, tyle że na niedbale odrysowanej pięciolinii.
Samo zjawisko jest niezwykle fascynujące, cała ta ewolucja i miniaturyzacja. Umarł król, niech żyje król? Tak. Mnie to osobiście odpowiada, sam fakt celebracji i czynności okołomuzycznych nie może być tym decydującym o kompozycji i radości z jej słuchania. Dobra muzyka i tak się obroni, bez względu na formę jej przekazu. I tym optymistycznym polecam najnowszych Rolling Stonesów. Rrrewelacja. |
| |
|
|
|
|
|
|
|
|
|
K O M E N T A R Z E |
|
|
|
- No no, widze reguralność w produkcji felietonów (autor: NimnuL-Redakcja | data: 3/10/05 | godz.: 11:04)
to cieszy.
Już zabieram się do czytania.
Pozdrawiam
- Po raz kolejny czytało się (autor: NimnuL-Redakcja | data: 3/10/05 | godz.: 11:26)
miło i gładko. Fajna opowiastka.
BTW - niedawno w Bydgoszczy była wystawa fonograficzna - najstarse płyty i gramofony. Kawał pieknej historii ... pomijajac juz cudowne, jazzowe nagrania na nich.
- Hmmmm (autor: DAWIDUS | data: 3/10/05 | godz.: 11:33)
Przeczytałem ten artykuł i wprawił mnie on w lekki nastrój, powiedzmy nostalgię...
Tak sobie myśle.... ze muzyka zawsze była... przecież od zawsze ktoś tam sobie umilał życie jakimś brzdękaniem itp... Wydaje mi sie, że tak lawinowy rozwój MP3 wywodzi sie z łatwości, z jaką mamy do czynienia, korzystając z popularnych "empetrujek". W końcu łatwo sie je kopiuje... nie trzeba przegrywać kasety... nawet wypalać płyty... poprostu klikamy i mamy kopie. Idziemy do kogoś z dyskiem, przez 60 czy 90 minut mamy cały dysk nagrań... nie zdążymy tego przez wiele dni nawet przesłuchać... mnoze to i ekstremum bo i po co komuś 80gb mp3... ale obrazuje jak łatwo sie kopiuje... przenosi muzykę. Na zwykłą płyte cd wejdzie nie 15-20 utworów ale ze 150 i można słuchać do woli. Mało wśród nas jest audofilii, którym bedzie brakować jakiegoś tam pasma... jakie niewątpliwie wycina mp3, zwykłemu człowiekowi to nie przeszkadza... ma coś małego coś co mu gra i muzyka towarzyszy w życiu i buja sie człowiek po ulicy jak dobry star 200 z weglem... Muzyka była jest i bedzie... zmieni sie co najwyzej jej opakowanie... to jest nie ważne... bynajmniej dla mnie. Szacunek dla autora tego felietonu
- Hurt zabija... ale to dotyczy każdej dziedziny. (autor: spieq-Redakcja | data: 3/10/05 | godz.: 12:37)
Mając 80GB muzyki tak naprawdę nie słucha się nic. Szacunku do takiego zbioru również się nie ma - przecież zdobycie takiego zbioru dzisiaj nie jest wielkim problemem (a pamiętamy przecież, chociażby z opowieści, jakie problemy były z dostępnością płyt w Polsce za czasów PRL-u). Estymą cieszą się empetrójkowe rarytasy, których zdobycie czasami graniczy z cudem (np. jakiś bootleg), problem niestety w tym, że takie praktyki w większości wypadków pachną nielegalem.
Problem dostępności (łatwości) to jedno, ale dlaczego sam format nie został wyparty, tego zrozumieć nie w sposób (taki .ogg albo nawet bezstratne formaty - przy dzisiejszych łączach to nie problem...). Ale bez rwania odzieży - ja osobiście relaksuję się przy 192kbit i uszy jeszcze mi nie odpadły, natomiast różnicę między analogiem a cyfrakiem słyszę wyraźnie. Dziwne.
Nimnul - jak była i byłeś, to fotki tu nam powrzucaj!
- Niestety nie można (autor: NimnuL-Redakcja | data: 3/10/05 | godz.: 12:43)
bylo robić zdjęć, bo to był zbiór z muzeów i prywatnych kolekcji.
Coś w roznicy pomiedzy analogiem, a cyfrą jest. Osobiście wole słuchać muzyki z kaset i cięzkiego walkmana, a MP3 playera zabieram w trase tylko z wygodnictwa.
- Wymiary płyty (autor: erratum | data: 3/10/05 | godz.: 13:04)
Jak można pisać, że płyta ma 30 cm długości? Wymiary płyty to średnica zewnętrzna, średnica otworu oraz grubość.
- felieton fajny... (autor: Dariooo | data: 3/10/05 | godz.: 13:29)
... milo sie czytalo - faktycznie wprowadza w nasrtoj!
Pozdr.
- eee tam spieq kurde (autor: kubazzz | data: 3/10/05 | godz.: 14:26)
ty bardziej potrzebujesz psychonalityka niz ja.
w skrocie - straszne pierdoly piszesz;))
prawda ze kiedys bylo INACZEJ, ale traci troche zalatuje tutaj melancholia.
Kiedys bylo ciezko zdobyc zagraniczna plyte, albo nawet uslyszec nagranie, ale czy to bylo dobrze? Czy tego wszyscy chcieli?
Sluchanie muzyki z kaset to idiotyzm, tak samo jak mowienie ze muzyka z winyli jest lepsza niz z kompaktow.
To nie jest prawda.
Kluczowa role odgrywa tutaje przenoszenie pewnych czestotliwosci co czasem powoduje troche inne wrazenia odsluchowe.
Co do mp3 - to jest format stratny, ktory zdobyl popularnosc bo gwarantuja maly rozmiar pliku i akceptowalna jakosc. Ale widac tendencje do coraz wyzszych bitrate [czyli czesto w ogole nieslyszalne ubytki], a za pare lat w ogole odejdzie sie od stratnej kompresji. Chodzi o moc obliczeniowa urzadzen - moj komputer w roku 1997 nie radzil sobie z mp3 powyzej 160kbps, za slaby byl. Lacza internetowe wbrew pozorom tez maja znaczenie.. Roznica miedzy mp3 192kbps a FLAC to jakies 4x wiekszy rozmiar.
Ludzie nie maja wbrew pozorom olbrzymich wymagan co do jakosci utworow. Poza tym wiekszosc ma raczej przecietny sprzet wiec i tak na tym traca. Audiofilstwo to rodzaj zboczenia, droga do Eldorado.
- yyyyy (autor: Dabrow | data: 3/10/05 | godz.: 14:40)
papka Spieczku papka... Weź se znajdź robotę w końcu bo jak pisałeś te felki raz na miesiąc to miały smak, zapach i fakturę a tutaj sprzedajesz tanią pulpę o posmaku winylowej nostalgii... Dory chwyt - jak widać ale płyciuuutki jak rowek winyla...
PS. Trzeba było wcześniej - jeszcze z rok temu miałem kilka pocztówek muzycznych w piwnicy ((-;
- audiofilstwo to jedno (autor: Dabrow | data: 3/10/05 | godz.: 14:46)
a zamiłowanie do dobrej muzy dobrze brzmiącej to drugie.... Nigdy nigdy nigdy nie puszczę Ściany albo Ciemnej Strony z mp3.... Że o Mozarcie nie wspomnę... A CD - to jest to co lubię. Winyl jest zbyt łatwy do zniszczenia.
Mp3? Prostactwo. Proste. Ani okładki, ani tekstu, ani jakiegokolwiek dodatkowego przekazu, który odbierasz biegnąc ze sklepu do szuflady odtwarzacza z najnowszą płytą takich Stonsów albo Purpurowych....
- zabieram sie za lekture... (autor: tytan | data: 3/10/05 | godz.: 14:51)
nasz nadworny felietonista znow sie naprodukowa;)
urzekl mnie poczatek: "linijka z resetu" - tez ja posiadam i po dzis dzien uwazam za moja szczesliwa, ulubiona linijke;)))
- dwa slowa (autor: RusH | data: 3/10/05 | godz.: 15:22)
Itunes IPod
OD tego czasu muzyka stala sie czyms zupelnie innym. Teraz muzyka to znowu Muzyka, a nie nosnik.
Nosnik jest medium pozbawiajacym artystow pieniedzy, nie wolno sie nad nim litowac. Kupujac nosnik popieracie RIAA ! :)
- Dabrow: (autor: spieq-Redakcja | data: 3/10/05 | godz.: 15:32)
proponuję zająć się problemami pod własną kołdrą, a nie wyjeżdzać na stadion z osobistym prztykiem.
Resztę natomiast przyjmuję, nawet i tę nieprawdę o comiesięcznych felietonach (dla utrwalenia nadmienię, że rok temu również cechowała je tygodniowa cykliczność).
Aha, proponuję słynne czytanie ze zrozumieniem, bo o nostalgii tu niewiele, wygrywa format mp3 i z tego się - mimo jego wielu wad - cieszę. Nostalgia to już odbiór czytelnika, dla którego akurat jest być może odwrotnie i chciałby powrotu do korzeni (płyt winylowych + jakieś młodzieńcze sentymenty, wzdychania itd.). W każdym razie mnie proszę do tego nie mieszać.
Celem było przypomnienie, co działo się kiedyś, nie każdy łączy Edisona z przenośnym odtwarzaczem mp3, a pośrednio linia (r)ewolucji tędy biegnie.
- ja jestem jednym z tych zboków... (autor: beef | data: 3/10/05 | godz.: 15:50)
...co to kupują mp3 przez internet :) Lubię dobre brzmienie, ale dobrze zrobione mp3 192kbps mi wystarcza. Kiedyś będę może miał kasę na lepszy sprzęt, to zmienię zdanie (albo i nie). Wygodniejsze jest wrogiem mniej wygodnego, prosta sprawa, dlatego mp3 wygrywa. DJ-e lubią winyl nie z sentymentu, tylko dlatego, że jest ich to narzędzie pracy i daje możliwość pochwalenia się manualną zręcznością. Miksowanie z CD nie daje fanu i takich możliwości, choć to też kwestia czasu. Co do audiofilskich walorów winyla, to mogę tylko powiedzieć, że nie stać mnie na patefon za 10k, więc się nie wypowiadam :) Fakt, winyl ma miękkie brzmienie (z tego, co zdołałem moimi skromnymi środkami zaobserwować), ale to odstępstwo od wierności przekazu - czy zaleta? raczej nie... Niedostatek dynamiki, który słusznie wytykano CD (ale niech posiadacze zastawów za mniej niż 20k łaskawie nie podnoszą tego argumentu, bo pęknę ze śmiechu) wyeliminowano już dawno przy SACD i DVD-audio. Naprawdę, poszukując dobrego dźwięku jest na co wydawać pieniądze. Winyl, jeśli może tu się bronić, to tylko kwestią sentymentu i niczym więcej.
Aaaa, no tak, przekaz.., A internet? A strony wykonawców? A klipy? To medium się zmieniło, a nie "przekaz" uleciał. Żal za okładką, dobre sobie. W ogóle płyty, to dopiero prostactwo, na Mozarta Dabrow, to do Filharmonii marsz! Tam dopiero Ego zostaje należycie ugłaskane obcowaniem ze Sztuką Wysoką :p Waters lubił pozować we fraku, ale wartości jego muzy raczej nie zmieniało, a wg niektórych raczej wychodził na idiotę :) Tak więc uważałbym z "przekazem", bo w przypadku rockmanów zazwyczaj chodzi o duet "kompleksy + pretensjonalność". Podobnie jak ze słuchaniem winyli ;)
- RusH (autor: beef | data: 3/10/05 | godz.: 15:59)
coś w tym jest, ale powiedz: kupujesz te mp3 czy ściągasz z netu za friko? Bo jeśli to drugie, to gdzie ta kasa, którą uprzednio kradziono artystom? :)
- beef (autor: RusH | data: 3/10/05 | godz.: 16:34)
ja nie slucham muzyki :) ale jesli na iTunes pojawia sie platne podcasty ktore mnie beda interesowac to bede za nie placic. Mam za to troche znajomych w dwoch bardziej cywilizowanych krajach, i dla nich to normalne. $1 to w przeliczeniu na roboczogodziny Polski 1zl. Po co sie babrac w szukanie kiedy mozna kliknac "buy" w iTunes?
Ludzie nie chca juz nosic discmanow, nie chca zeby ich muzyka byla przywiazana do konkretnego miejsca (salonik w domu). Era mobilnych rozwiazan przyzwyczaila ludzi do wygody sluchania muzyki tam gdzie maja ochote. Wyciagasz pendrive'a z playerem mp3 i juz sluchasz muzyki, bez potrzeby przetrzasania stosu plyt, uwazania zeby paluchami nie pobrudzic, odkladania pustego pudelka na miejsce ... o samym procesie zakupu wymagajacym wycieczki do sklepu nie wspominajac. Ludzie tego nie chca i powoli z tego rezygnuja. Pokaz "starszej osobie" (pod 40stke) jak latwo mozna sobie zorganizowac muzyke za pomoca mini playera mp3 i chodzby allofmp3.com i ta osoba juz nigdy nie kupi plyty dla muzyki (moze chciec miec np ksiazeczke ktara do plyty dodaja, ale to juz nie jest muzyka, tylko gadget, a o tym nie rozmawiamy).
Artysci :) Artysci NIE ZARAIAJA na plytach tloczonych przez koncerny. Artysci zarabiaja na koncertach, umowach promocyjnych, z tantiemow. Sprzedajac milion plyt CD mozesz zarobic 200k$, tyle samo zarobisz podczas dobrego koncertu (taki U2 na przyklad). Jesli nie jestes misiem kalibru U2 to nic nie zarobisz na plycie bo pierwszy kontrakt bedzie polegac na lasce jaka okazuje ci koncern "promujac cie" (za twoje pieniadze).
Byl o tym dobry program na MTV. Najbogatsi Raperzy, tacy jak Jay-Z musieli zakladac wlasne wytwornie plytowe, bo koncerny pruly ich w tylek na kase w bialy dzien.
Jak myslisz na czym najwiecej zarabia np Paff Daddy? nie na CD, na Ubraniach i koncertach.
- a to przepraszam (autor: Dabrow | data: 3/10/05 | godz.: 17:55)
jeśli zbyt osobiste to było... a reszty nie cofnę - takie moje zdanie... (Serio - co kolejny to słabszy na moje ... Te stare miały coooś. O!)
- Beef (autor: Dabrow | data: 3/10/05 | godz.: 18:05)
wiesz - strona to strona... kolejny dodatek do tego czym jest okładka płyty - kiedyś była to duża koperta na longplaya dziś wkładka do CD-case. Ale dla mnie to jest komplet nierozerwalny - kiedyś sobie fajnie ze Spiekiem i nie tylko o tym dłuuugo pogadaliśmy.... I tu jeśli pamietam mamy zbieżne zdanie. Nie pisałem nic o ubieraniu się muzyków itp - to akurat zlewam - a o takich rzeczach jak okładka - przecież ona też jest jakimś tworem artystycznym prawda?
Sztuka Wysoka - ależ oczywiście, chętnie pójdę do filharmonii... Tak samo jak z radością pójdę do teatru - większą niż do kina... Bo inaczej się czuję gdy aktor jest 3-wymiarowy (a może nawet 4-wymiarowy?) niż płaski na ekranie - choćby nie wiem jak wielkim... Nie trafiłeś z przytykiem... (-;
PS. też mam sporo mp3ek. W różnych celach - zapoznawczych, albo z prostej przyczyny że dany utwór nie jest dla mnie tak istotny by go posiadać na CDku... i tyle...
- RusH (autor: Dabrow | data: 3/10/05 | godz.: 18:07)
i właśnie to jest chooore..... ja nie chcę żeby muzyk zarabiał na ubraniu - na koncercie jak najbardziej....
- Dabrow (autor: RusH | data: 3/10/05 | godz.: 18:38)
czemu nie chcesz ? Zapytaj sie pierwszego lepszego luzyka co by wybral - pieniadze czy slawe? :)
Muzycy z przyjemnoscia rozdawaliby swoja muzyke za darmo (badz prawie darmo na co pozwala internet) zarabiajac koncertami i frenczajsem. Powolaniem muzyka jest dawac ludziom radosc swoja muzyka, a nie obsysac ich >60zl za kazdy CD z ktorego dostana moze 50 groszy.
- Rush (autor: Dabrow | data: 3/10/05 | godz.: 19:18)
w ten sposób OK ale - ja wolę dać za CD 30 i 20 jest artysty (-; wtedy też jest to zdrowe nie? A tak chory świat....
- płyta ma 30 cm długości (autor: burz | data: 3/10/05 | godz.: 20:46)
"płyta ma 30 cm długości"...?????
Popraw to natychmiast! :)
pozdr, burz
- Clannad, (autor: spieq-Redakcja | data: 3/10/05 | godz.: 20:48)
128kbit, snobbery|not|detected.
Co do zarabiania, plus exclusivy: wywiady, rozkładówki, sesje potomka, reklamy itd. Biznes się kręci.
- Burz się nie burz.... (autor: Dabrow | data: 3/10/05 | godz.: 20:48)
on humanista nie? (-;
- Hehe, (autor: spieq-Redakcja | data: 3/10/05 | godz.: 20:52)
na swoje usprawiedliwienie dodam, że mierzyłem w zasadzie kwadratową okładkę i odjąłem 0,5cm [stąd ta długość, płyty nie wyciągałem w obawie przed porysowaniem]
<zębiska>
- sciezka: vinyl a cd (autor: emgieb | data: 3/10/05 | godz.: 22:23)
A czy czasem nie est tak ze sciezka na CD to tyz spirala tylko jakby nieco ciensza? :)
- tez spiala (autor: kubazzz | data: 4/10/05 | godz.: 00:52)
ale sciezka na cd to wglebienia i brak wglebien. 1 i 0. a na winylu sa pejzaze - pagorki i doliny, wzniesienia itd.
- Ojoj. Tym razem (autor: Agnes | data: 4/10/05 | godz.: 09:47)
mam większą ochotę skomentować komentarze niż sam felieton, ale to nie uchodzi. Nie wypada. No.
ps. Kto ma gramofon? Zróbmy imprezę - winylki do grania, kawa do picia i przebranie ciut retro, czapki cyklistówki (co tam kto chce zresztą).
- Agnes - my mamy (autor: Dabrow | data: 4/10/05 | godz.: 10:16)
ale trzeba by go przywieźć od rodziców (-;
- Spieku - cieszysz się? (autor: Dabrow | data: 4/10/05 | godz.: 10:17)
http://muzyka.onet.pl/mr,1173890,wiadomosci.html
- spieq (autor: ray | data: 4/10/05 | godz.: 10:57)
czytam Twoje felietony od niedawna, i jestem nimi zachwycony. wyszukane slownictwo typu "bez rwania odziezy" jest po prostu swietne :) Nie wiem jakie felietony pisales rok temu (przytyk Dabrowa), ale te w kazdym razie i tak sa swietne. Pozdrowionka, Ray!
- "Bez rwania odzieży" (autor: spieq-Redakcja | data: 4/10/05 | godz.: 11:38)
to moje? Brzmi jak fragment raportu policyjnego, brr.
- Pocztówka - ja mam :) (autor: buraxta | data: 4/10/05 | godz.: 16:27)
Ja mam w szafie taką pocztówkę grającą ;)
- Gdyby ktoś mógł przekazać Dydowi (autor: Agnes | data: 5/10/05 | godz.: 08:59)
że w ramce po lewej pod dwa felietony podpięty jest ten sam link....
- Zaraz (autor: Agnes | data: 5/10/05 | godz.: 09:09)
po jakiej lewej, jak po prawej?
- Plyty winylowe - piekne syreny? (autor: Piki | data: 5/10/05 | godz.: 18:26)
Plyta winylowa ma jedyna wartosc - sentymentalna.
Mowienie o wartosci muzycznej jest lekkim nieporozumieniem. To tak jakby twierdzic, ze Syrena 105 jest lepsza od Toyoty Corolli.
Dlaczego przyrownywac mamy najlepszy sprzet analogowy do zabawek pokroju tandetnych mp3 playerkow.
Gdy mysle o przyszlosci muzyki wyobrazam sobie wspanialem wzmacniacze w klasie D, o powtarzalnym, cudownym a zarazem idealnie naturalnym brzmieniu.
O muzyce w doskonalej jakosci, pozbawionej piatego kola u wozu, ktorym jest nosnik. Przenoszonej w formatach przewyzszajacych kilkukrotnie SACD.
Rozumiem szacunek, sentyment do "staroci". Owszem, starsze rozwiazania przez jakis czas moga byc konurencja dla nowszych technologicznie braci (dopracowanie, dostepnosc "dobr komplementarcnych"), ale kazda technologia ma swoj kres.
Nie mozna przypisywac duszy nosnikom. Dusze ma tylko muzyka. Ta przez duze M.
- Kolejny raz urban legends...? (autor: pandy | data: 5/10/05 | godz.: 20:35)
Z ta jakoscia CD (metalicznosc brzmienia) to naprawde historia. Moze tak bylo na poczatku CD ale obecnie to naprawde nieuzasadnione i krzywdzace twierdzenie.
Poprawnie nagrana (mastering) plyta CD przewyzsza kazda, nawet najlepsza plyte winylowa... To troche tak jak z wzmacniaczami lampowymi, audiofile sie zachwycaja mimo ze taki wzmacniacz jest po prostu gorszy niz odpowiadajacy mu klasa wzmacniacz tranzystorowy...(nieliniowosc rdzenia transformatora chociazby - tak sa rozwiazania beztransformatorowe ale to egzotyka z innymi ograniczeniami...)
|
|
|
|
|
|
|
|
|
D O D A J K O M E N T A R Z |
|
|
|
Aby dodawać komentarze, należy się wpierw zarejestrować, ewentualnie jeśli posiadasz już swoje konto, należy się zalogować.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|