Zastanawiam się czy to efekt pracy
a) sprytnego oprogramowania
b) skrajnych debili.
Moje uzasadnienie zjawiska jest następujące.
Długość tekstu może sugerować, że są to wrzutki dla "google". Wiemy, że google już dziś potrafi analizować filmy i zdjęcia pod kątem ich zawartości.
Więc jest szansa, że artykuł co do treści zgodny z treścią zdjęcia jest wyżej punktowany. W związku z tym aż prosi się kupić bazę zdjęć z opisami a dalej na ich podstawie z zachowaniem reguł językowych wygenerować gotowe treści. Taki odpowiednik dawniejszych farm linków (za które obecnie już google nakłada kary).
Gdyby było jak piszę to serwowany czytelnikowi stek bzdur miałoby jakieś uzasadnienie.
Jak myślicie jaka jest prawda?
Mój podpis max 100 zanaków,
zabroniony spam oraz reklama.