Technologia Wireless N - test czterech routerów Autor: Skipper | Data: 05/10/09
| Świat pędzi do przodu. Aby nie zostać w tyle, trzeba wszystko robić szybciej, wydajniej, a przez ostatni kryzys ekonomiczny również oszczędniej. Rozwój jest czymś nieuniknionym, zwłaszcza rozwój technologii informatycznych. Było tylko kwestią czasu, kiedy poczciwy standard 802.11g okaże się niewystarczający dla przeciętnego, coraz szybszego Kowalskiego. Czy Wireless N okaże się dostatecznie dobrą alternatywą? By odpowiedzieć na to pytanie, przyjrzymy się kilku routerom oraz kartom sieciowym działającym w tej technologii. W teście wzięły udział modele: NETGEAR DGN2000, D-Link DIR-655, Linksys WAG160N oraz Linksys WRT610N. |
|
Wstęp
"Trzykrotnie większy zasięg, pięciokrotnie szybsza transmisja danych, całkowita likwidacja martwych punktów (gdzie nie ma sygnału)" - Tak w wolnym tłumaczeniu prezentują routery i karty sieciowe Wireless N względem Wireless G marketingowcy, umieszczając tabele porównawcze i dobitne slogany na opakowaniach swoich produktów. Przeciętnemu Kowalskiemu taki opis wystarczy. My jednak zajrzymy głębiej, pokażemy, jakimi sposobami udało się zwiększyć transfer z 54 Mbps aż do 300 Mbps oraz co pozwoliło na poprawę zasięgu i pokrycia pomieszczeń sygnałem. Prześledzimy rozwój technologii bezprzewodowych i porównamy je ze sobą oraz z łączami kablowymi. Zaopatrzeni w bagaż wiedzy teoretycznej dokładnie przetestujemy możliwości urządzeń w zakresie osiąganych prędkości transmisji, zasięgu i innych parametrów, a wszystko to po to, by ułatwić podjęcie decyzji przy wyborze nowego, domowego lub firmowego, centrum sieci bezprzewodowej na miarę dzisiejszych, coraz szybszych, czasów.
(kliknij, aby powiększyć)
Technologia
(kliknij, aby powiększyć)
Prace nad standardem 802.11n rozpoczęły się już w 2003 roku i ciągnęły się, momentami dość burzliwie, aż do obecnego, 2009 roku. IEEE (Institute of Electrical and Electronics Engineers) kilkakrotnie w tym czasie przymierzał się do oficjalnego zatwierdzenia tego standardu, jednak przez wiele lat członkowie tego instytutu nie mogli wypracować wymaganej większości głosów „za”. Nawet mimo to, że już w styczniu 2006 prace nad nim były niemal zakończone i zaczęto produkować pierwsze routery i karty sieciowe z oznaczeniem „N”. W momencie otrzymania opisywanych tu urządzeń do testów, standard Wireless N oficjalnie jeszcze nie istniał. Dopiero zniecierpliwieni producenci, którzy od jakiegoś czasu z powodzeniem wprowadzają na rynek coraz nowsze urządzenia oparte na szkicu (draft 1.0) tego standardu, zmusiły IEEE do przystawienia swojej „pieczątki” i od niecałego miesiąca 802.11n jest ogólnoświatowym standardem transmisji danych w sieciach bezprzewodowych.
Wraz z nadejściem Wireless N pojawiają się w słowniku administratora 3 nowe pojęcia. Pierwszym z nich jest MIMO (Multiple Input Multiple Output). Jest to technologia pozwalająca na jednoczesną transmisję kilku strumieni danych, dzięki wykorzystaniu wielościeżkowości. Dzięki niemu sygnały radiowe mogą odbijać się od napotkanych na drodze przeszkód i docierać do anteny odbiorczej wieloma ścieżkami. Wykorzystując to zjawisko możliwe jest zwiększenie szybkości transmisji danych nawet 4-krotnie. Zastosowanie wielościeżkowości w nowym standardzie jest doskonałym przykładem przemyślanej inżynierii, zważywszy na to, że we wszystkich poprzednich standardach wielościeżkowość była zjawiskiem niepożądanym, zakłócającym pracę urządzeń sieciowych. W praktyce MIMO przekłada się wprost na konstrukcję urządzeń. Większość kart sieciowych, czy routerów Wireless N ma wyraźnie wydzielone trzy anteny i właśnie po nich najłatwiej rozpoznać sprzęt pracujący w nowym standardzie.
Kolejną nowością jest możliwość scalania kanałów. Standard 802.11n wykorzystuje do swojej pracy kanały o szerokości 40 Mhz, czyli dwukrotnie więcej niż standard 802.11g. Technologia ta budzi jednak wiele kontrowersji. Kanały o takiej szerokości nie pozwalają na bezproblemową pracę w sieciach wykorzystujących częstotliwość 2,4 GHz. Dlatego możliwe jest, iż w ostatecznej wersji standardu kanały o szerokości 40 MHz będą wykorzystywane jedynie w sieciach o częstotliwości 5 GHz, która oferuje większą liczbę kanałów.
Ostatnim z nowych pojęć jest agregowanie ramek. Technologia ta powstała z myślą o zmniejszeniu opóźnienia podczas każdorazowej próby uzyskania dostępu do kanału transmisyjnego. Od początku standardów z oznaczeniem 802.11 problem ten spędzał inżynierom sen z powiek. Poradzono z nim sobie dopiero poprzez agregowanie ramek, czyli transmisję wiele większych pakietów po uzyskaniu dostępu do kanału. Całość operacji odbywa się na poziomie warstwy fizycznej sieci i adresów MAC.
(kliknij, aby powiększyć)
Łącząc powyższe technologie, przed nowym standardem otwierają się olbrzymie możliwości i zapewnienia działu marketingu mogą być prawdziwe. Czy tak jest, zobaczymy podczas testów.
Sprzęt - NETGEAR DGN2000
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
NETGEAR DGN2000 jest routerem Wireless N do zastosowań uniwersalnych. Obsługuje szkic standardu 802.11n, 802.11g i 802.11b, posiada 4 porty ethernetowe RJ-45 pracujące z szybkością 100 Mbps oraz jeden port ADSL, dzięki czemu może pracować z popularną w Polsce usługą Neostrada TP.
Posiada on szereg zabezpieczeń, takich jak szyfrowanie WPA2, firewall NAT i SPI, zabezpieczenie przed atakami DoS itp. Wszystko to, co powinno znaleźć się w standardzie. Oprócz tego DGN2000 oferuje technologię Wi-Fi Protected Setup (WPS), co powoli również zaczyna być standardem, jednak nie wszystkie nowe routery są wyposażone w taką funkcjonalność.
Z zewnątrz router wygląda zwyczajnie, lecz schludnie. Niewielkich rozmiarów czarne pudełko z dwiema antenkami i kilkoma migającymi diodkami nie jest szczytem projektanckiej myśli, mimo to nie brakuje w nim niczego, co jest potrzebne do wygodnej pracy. Utrudnień można się spodziewać po pierwszym uruchomieniu routera, gdyż jest on wyposażony w kreator instalacyjny, który w pierwszej kolejności zestawia połączenie z Internetem, a dopiero później przechodzi do konfiguracji sieci bezprzewodowej i jej zabezpieczeń. Główny problem tego rozwiązania polega na tym, że kreator można pominąć dopiero wtedy, gdy choć raz przejdzie on pomyślnie wszystkie etapy instalacji, do samego końca. Jeśli więc podczas konfigurowania go, nie dysponujemy w domu działającym połączeniem np. z neostradą, to kreator zatrzyma się na pierwszym kroku i nie pozwoli na jakąkolwiek zmianę ustawień, póki go nie zakończy. Należy mieć to na uwadze, jeśli np. planuje się zakup routera, żeby działał jako zwykłe połączenie kilku komputerów w sieć, a dopiero w nieokreślonej przyszłości będzie do niego podłączony Internet. Wówczas ten sprzęt odmówi współpracy. Problemy te ustają, jeśli kreator automatycznej konfiguracji dotrze, chociaż raz, do końca, gdyż wtedy można wejść do trybu ręcznej konfiguracji i samemu dowolnie zmieniać wszystkie ustawienia, nawet wyłączyć całkowicie dostęp do Internetu oraz niezwykle denerwującego kreatora.
Niemniej jednak, ręczna konfiguracja DGN2000 również jest kłopotliwa, a to za sprawą małej przejrzystości i czytelności strony konfiguracyjnej (konfiguracja przez przeglądarkę). Trudno nam jest wytłumaczyć, czemu opcja zrestartowania routera znajduje się w zakładce odpowiadającej za upgrade firmware'u i nigdzie indziej, choć trzeba go ręcznie restartować przy każdej zmianie najdrobniejszych ustawień. Równie długo można szukać opcji zmiany hasła administratora, która myśląc logicznie powinna być w zakładach dotyczących bezpieczeństwa, tam jej jednak nie znajdziemy. Pocieszające jednak jest to, że można pobrać z Internetu do tego routera alternatywny firmware, który ponoć znacznie rozszerza jego funkcjonalność, miedzy innymi o funkcję QoS i kontrolę nad przepustowością sieci.
Zaletą możliwości konfiguracyjnych opisywanego routera jest opcja stworzenia do czterech sieci bezprzewodowych, każdej pracującej na innych ustawieniach, własnym SSID i szyfrowaniem, które jednocześnie mogą łączyć się ze sobą nawzajem. Dzięki temu można np. stworzyć ogólnodostępną sieć bez wymaganego hasła, o określonych uprawnieniach i drugą, zabezpieczoną, dla dwóch rodzajów użytkowników, wykorzystując jeden router. Niestety, wszystkie te sieci korzystają z jednego pasma i to, że drugi użytkownik korzysta z innej sieci wcale nie oznacza, że ruch sieciowy generowany przez jego działania nie będzie spowalniał naszych działań. Z punktu widzenia szybkości transferu, jest to nadal jedna sieć.
Sprzęt - D-Link DIR-655
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
Kolejnym otrzymanym przez nas do testów routerem jest D-Link DIR-655, przeznaczony do użytku domowego, obsługujący standardy 802.11n/g/b, zaawansowane algorytmy QoS i komplet standardowych zabezpieczeń wraz z WPS i konkurencyjnym WCN (Wireless Connect Now). Wbudowany czteroportowy przełącznik oferuje prędkość aż 1 Gbps. Z komputerem można go połączyć również przy wykorzystaniu złącza USB. Router ten jest przystosowany do pracy w sieciach osiedlowych dzięki łączu z Internetem przez kabel ethernetowy (RJ-45), lub z innymi sieciami, przy wykorzystaniu odrębnego modemu.
Jego wygląd może i nie zachwyca, patrząc na otrzymane przez nas produkty Linksysa, jest to jednak produkt stylowy, dość oryginalny kolorystycznie(w sprzęcie komputerowym nad bielą dominuje raczej czerń i srebro), można powiedzieć, że całkiem ładny. Kształtem się nie wyróżnia, jest nawet typowy dla produktów Wireless N dzięki charakterystycznym trzem antenom, które są wymogiem technologii MIMO.
Konfiguracja DIR-655 to sama przyjemność. Odkąd D-Link zmienił layout stron konfiguracyjnych swoich produktów z wielkich, niebiesko-żółtych kółek zawieszonych w białej przestrzeni na ciepłe tabelki w pomarańczach i brązach, z mniejszą czcionką, całość stała się o wiele bardziej czytelna. Opcji konfiguracyjnych jest bardzo dużo, a wszystkie umieszczone dokładnie tam, gdzie powinny być. Router ten również jest wyposażony w kreator automatycznej konfiguracji, jednak nie jest on tak problematyczny jak w produkcie NETGEAR.
Router jako całość sprawia naprawdę pozytywne wrażenie, od wyglądu, poprzez konfigurację, aż do codziennego użytkowania, wszystko przebiega szybko i bezproblemowo.
Sprzęt - Linksys WAG160N
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
Firma Linksys udostępniła nam dwa swoje routery. Pierwszym z nich jest WAG160N, niewielki router z modemem (współpracuje np. z neostradą) o zdecydowanie wyróżniającej się stylistyce. Już na pierwszy rzut oka widać, że projektantom przyświecały nie tylko myśli funkcjonalne, ale również estetyczne. Router prezentuje się naprawdę elegancko i nieco "kosmicznie", zupełnie jakby był szykowany na przejście testów w tunelu aerodynamicznym. Niektórzy mogą jednak uważać, że jego design jest przesadzony.
W środku, można by rzec, to, co wszędzie - 4 porty Ethernet o prędkości 100 Mbps, modem ADSL2+, firewall, QoS, filtrowanie MAC, szyfrowanie WPA2, WPS i oczywiście punkt dostępowy wireless N.
Konfiguracja jest, jak na Linksysa przystało, bardzo przejrzysta i funkcjonalna. Wiele różnych opcji konfiguracyjnych jest łatwo dostępnych przez menu. Warto zauważyć, że od kilku, jeśli nie kilkunastu lat Linksys nie zmienia szaty graficznej i układu stron konfiguracyjnych swoich urządzeń - nie ma takiej konieczności, gdyż zawsze były wygodne w użyciu.
Sprzęt - Linksys WRT610N
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
Drugim routerem udostępnionym nam do testów przez Linksysa jest prawdziwy potwór - dwupasmowy Linksys WRT610N. Jego moc tkwi w możliwości stworzenia więcej niż jednej sieci bezprzewodowej, przy czym nie są to sieci, jakie tworzy router NETGEAR, korzystające tylko z jednego pasma, lecz z dwóch. Daje to możliwość utworzenia dwóch sieci, korzystających z różnych pasm (jedna 2,4 GHz, druga 5 GHz). Dzięki temu komputery w tych sieciach, mimo, że podłączone do jednego routera, nie zabierają sobie nawzajem transferu, chociaż nadal mogą się ze sobą komunikować. Jeden komputer może wykorzystując pełne pasmo wysyłać dane, a drugi w tym samym czasie, korzystając z innego pasma, odbierać je z maksymalną możliwą szybkością. W teorii pozwala to na dwukrotny wzrost całkowitego transferu w stosunku do routerów jednopasmowych. Dzięki temu router ten jest rozwiązaniem dla wymagających użytkowników i znajduje zastosowanie tam, gdzie natężenie ruchu w sieci bezprzewodowej jest naprawdę duże.
Dopełnieniem jego właściwości bezprzewodowych jest wbudowany gigabitowy przełącznik Ethernet, możliwość bezpośredniego podłączenia dysku twardego, lub pamięci USB, potężny mechanizm QoS wspomagany technologią EON (Entertainment Optimized Networking), a całość łatwo skonfigurować dzięki Linksys EasyLink Advisor.
Oczywiście WRT610N posiada standardowe zabezpieczenia, takie jak firewall, szyfrowanie WPA2, filtrowanie MAC itp., jak również technologię WPS. Router ten przeznaczony jest pod sieci osiedlowe.
Z wyglądu łatwo go pomylić z WAG160N, gdyż są prawie identyczne. WRT610N jest jednak nieco większy (szerszy) i a jego zewnętrzny "pierścień" prezentuje się nam w innym kolorze. WRT610N posiada również o jedną diodkę więcej. Jednak za projekt obu routerów na pewno odpowiada ten sam designer. Stylowo, nowocześnie, aerodynamicznie.
Sprzęt - Karty sieciowe
Wraz z routerami uzyskaliśmy współpracujące z nimi karty sieciowe Wireless N na USB. Netgear wyposażył nas w kartę WNDA3100, D-Link w model DWA-140, natomiast Linksys w dwie jednakowe karty WUSB600N.
Niestety nie udało nam się dostać żadnej karty PCI lub PCMCIA, a logika podpowiada, że większe rozmiary anten w takich kartach powinny się przekładać na wyższą wydajność.
Z instalacją kart nie było żadnych problemów, a testy prędkości i zasięgu każdej z nich wypadły bardzo podobnie, z marginalnymi błędami. Jedynie produkt firmy NETGEAR charakteryzował się niestabilną pracą, karta momentami traciła dobrą jakość sygnału i groziła jego całkowitą utratą. Problem ten jednak dało się zaobserwować jedynie podglądając aktualną jakość połączenia. Podczas przesyłania plików nie było widać przestojów.
Jeśli chodzi o użytkowanie kart, to sprawa wygląda gorzej. Wszystkie omawiane sieciówki wraz ze sterownikami instalują własne oprogramowanie do kontroli połączeń bezprzewodowych. Czasem takie oprogramowanie jest wygodne, w większości przypadków staje się jednak poważnym czynnikiem podnoszącym użytkownikowi ciśnienie i przyczynia się do wzrostu liczby połamanych klawiatur i wyrzuconych za okno monitorów. Na przykład "Connection Manager" od NETGEAR całkowicie przejmuje kontrolę nad wszystkimi połączeniami w komputerze, również z innych kart sieciowych, co przejawia się tym, że zaraz po instalacji karty na USB traci się dobrze skonfigurowane, dotychczasowe połączenie, jeśli jakieś było zestawione. Mało tego, gdy oprogramowanie jest zainstalowane na notebooku, a podczas jego uruchamiania karta nie jest podłączona (co często się zdarza, gdyż mało kto trzyma w laptopie wszystkie urządzenia podłączone do USB na stałe), to już na start "Manager" zasypuje komunikatami o braku urządzenia i domysłami nad prawdopodobną przyczyną tej "usterki". Gdy w końcu użytkownik ma dość patrzenia na te informacje przy każdym uruchomieniu komputera i postanowi odinstalować aplikację, okazuje się, że zmieniła się jedynie treść komunikatu. Zamiast błędu nie wykrycia urządzenia pokazuje się błąd nie wykrycia programu. Szybka diagnoza pokazała, że deinstalator usunął pliki managera, ale zapomniał usunąć z rejestru wpis odpowiadający za jego uruchamianie razem z systemem operacyjnym. No i oczywiście usunięcie oprogramowania nie oznacza, że kontrolę nad połączeniami przejął z powrotem Windows. Trzeba to zrobić ręcznie. Oczywiście zaawansowany użytkownik poradzi sobie bez problemu, reszcie pozostaje wziąć dawkę Validolu i popić mocnym wywarem z melisy.
W przypadku karty D-Link, oprogramowanie również przejmuje kontrole nad połączeniami w systemie, ale można je w każdej chwili wyłączyć, albo wręcz nie instalować, a deinstalacja przebiega sprawnie i jest kompletna (łącznie z przekazaniem swoich dotychczasowych obowiązków na system operacyjny). Aplikacja jest też bardziej przejrzysta i schludna.
Najlepiej wypadło oprogramowanie Linksysa, głównie dlatego, że nie jest tak nachalne i oferuje więcej niż tylko standardowe funkcje Windowsa opatrzone firmową grafiką, np. tworzenie mapy sieci. Jednym słowem jest po prostu dobre i nie ma się tu na siłę czegoś doczepiać.
Testy - Programy diagnostyczne
Korzystając z programów do analizy ruchu w sieci przeprowadziliśmy testy szybkości transferu danych poszczególnych routerów oraz czasu odpowiedzi (ping) na różnej wielkości pakiety przy różnym obciążeniu.
Szybkość
Test szybkości prowadzony był przy użyciu programu Axence NetTools 4.0. Z powodu braku oprogramowania mogącego wygenerować wykres prędkości kopiowania konkretnych danych (kopiowanego pliku bez ruchu towarzyszącego), ograniczyliśmy się jedynie do zmierzenia przepływu wszystkich danych w sieci podczas kopiowania między dwoma komputerami jednego, dużego pliku. W ten sposób powstały poniższe wykresy dla każdego routera. Wszystkie testy były oczywiście przeprowadzone na takich samych kartach, konkretniej na kartach Linksysa, gdyż dysponowaliśmy dwoma identycznymi egzemplarzami.
Czas odpowiedzi
Czas odpowiedzi routerów również został zmierzony za pomocą programu Axence NetTools. Do każdego routera wysłane zostało 100 pingów, każdy niosący ze sobą 60 kilobajtów danych, w sekundowych odstępach. Test pod obciążeniem polegał na wysyłaniu tych samych pakietów w czasie, gdy inne komputery w sieci kopiowały między sobą duże pliki. Z otrzymanych wyników powstała poniższa tabelka. Pingi o minimalnej wielkości wracały od wszystkich routerów w około 1ms niezależnie od obciążenia.
Testy - Praktyka
Ponieważ programy diagnostyczne nigdy nie oddają w pełni jakości urządzeń, postanowiliśmy przeprowadzić również testy bardziej zbliżone do realnych wymagań stawianych routerom. Zmierzyliśmy czas kopiowania w sieci bezprzewodowej (przez router), między dwoma komputerami (z identycznymi kartami Linksysa) jednego dużego pliku o wielkości 1GB, a następnie tego samego pliku, podzielonego (programem WinRar) na 2000 jednakowych części po 500KB.
Zbadaliśmy również zasięg poszczególnych routerów w każdym pokoju domku jednorodzinnego, w którym przeprowadzaliśmy test oraz w jego okolicy. Panowały tam idealne warunki do przeprowadzenia takich badań ze względu na dużą różnorodność przeszkód, które musi pokonać sygnał w różnych pomieszczeniach. W niektórych pokojach fale elektromagnetyczne musiały przejść przez jedną cienką ścianę, w innym przez dwie, lub trzy, a w innych przez sufit (pokoje na piętrze) i grubą ścianę nośną diagonalnie. Wyniki przedstawiliśmy w formie tabelki porównawczej zawierającej dane o poziomie sygnału w poszczególnych pomieszczeniach.
Kopiowanie
Jak widać na powyższym wykresie, wszystkie routery dorównują, a nawet przewyższają szybkością transferu łącza kablowe pracujące z prędkością 100 Mbps Full-Duplex. Jedynie NETGEAR DGN2000 potrzebował więcej czasu na przekopiowanie 2000 małych plików, ale już z jednym dużym plikiem poradził sobie szybciej o całe 45 sekund. Korzystając ze standardu 802.11g kopiowanie jednego dużego pliku (1GB) trwałoby około 12-15 minut. Nie umieściliśmy odzwierciedlającego ten czas słupka na wykresie, ze względu na jego czytelność. Łatwo jednak policzyć, że 802.11n jest od 3 do 5 razy szybszy niż 802.11g, co pokrywa się z zapewnieniami twórców tego standardu.
Zasięg
O ile szybkość routerów nie budzi zastrzeżeń, to ich zasięg okazuje się być zdecydowanie poniżej oczekiwań i zapewnień producentów. Jest on bardzo zbliżony do zasięgu routerów pracujących w standardzie 802.11g. Jak się okazuje, duży wpływ na niego ma konkretny model routera. Najlepiej wypadł D-Link DIR-655, który nie tylko ma największy zasięg, ale też, co widać w powyższej tabelce, traci go wraz z oddalaniem się od routera bardzo płynnie i przewidywalnie, co jest rzeczywistym potwierdzeniem teorii wyeliminowania "martwych punktów". Niewiele gorzej spisywał się WAG160N firmy Linksys. Całkowitym zaskoczeniem jest zasięg routera WRT610N, który, mówiąc najprościej, spisał się tragicznie! Jakby tego było mało, powyższe wyniki udało się uzyskać jedynie w pracy z częstotliwością 2,4 GHz. Przy 5 GHz Linksys przedstawia nam zupełnie nowe znaczenie słowa "krótkowzroczność". Jest to bardzo dziwne, gdyż producent ten, jako oddział firmy Cisco, do tej pory oferował urządzenia bardzo wysokiej jakości.
Podsumowanie
Sprzęt
Celem naszych testów było zbadanie potencjału, jaki kryje za sobą "standard" 802.11n, jednak trudno nie pokusić się o drobne porównanie ze sobą dostarczonego nam do testów sprzętu.
Biorąc pod uwagę wszystkie cechy routerów, zdecydowanie najlepszym okazał się D-Link DIR-655. Nie tylko dlatego, że oferuje najlepszy zasięg, dobrą szybkość i przyjazną konfigurację. Jest to również urządzenie, w którym trudno jest znaleźć jakiekolwiek wady. Niewiele gorzej wypada Linksys WAG160N, który oferuje podobną prędkość i jest również przyjazny w konfiguracji, jednak minimalnie przegrywa w testach zasięgu. Mieszane uczucia wywołuje drugi router Linksysa, WRT610N. Jest niepokonany, jeśli chodzi o szybkość, stawia jednak twarde warunki - trzeba być bardzo blisko niego, ze względu na fatalny zasięg. Jako jedyny, model ten nie był nawet w stanie pokryć wszystkich pokoi w jednym domku, nie mówiąc już o ogrodzie czy ulicy. Być może router jest przeznaczony do pracy w biurowych boksach, albo tak słaby zasięg to forma zabezpieczenia się przed sąsiadami kradnącymi Internet.
Osobną kwestią jest router NETGEAR DGN2000. W jego przypadku trudno jest znaleźć jakieś pozytywy, porównując go z konkurentami. Niska wydajność, słaby zasięg, skomplikowana konfiguracja z podnoszącym ciśnienie kreatorem. To sprawia, że nie jest to sprzęt, który można z czystym sumieniem polecić do jakichkolwiek zastosowań.
Dostarczone karty sieciowe prezentują bardzo zbliżone parametry. Różnice można jednak znaleźć w oprogramowaniu. NETGEAR, podobnie jak w przypadku routera, oferuje produkt, który po zainstalowaniu zacznie nas informować o rozmaitych błędach, jest toporny, a po odinstalowaniu go zostają w systemie śmieci. W połączeniu z cechami routera NETGEAR, można sobie szybko wyrobić opinię o całej firmie. Karty D-Link i Linksys nie sprawiały takich kłopotów.
D-Link DIR-655
|
Linksys WAG160N
|
Technologia
Po testach widać wyraźnie, że technologia Wireless N oferuje, w porównaniu do Wireless G, nawet do 5 razy szybszy transfer danych. Jest to duży skok naprzód i zaskakująco, jest to również zgodne z zapewnieniami producentów sprzętu. Taka różnica w prędkości na pewno znacząco wpływa na swobodę pracy, zarówno w domu, przy kopiowaniu filmów, muzyki, czy dokumentów w sieci, jak również w pracy biurowej. Niestety, zasięg testowanych urządzeń nie budzi już takiego optymizmu i jest zbliżony do tego, oferowanego przez urządzenia 802.11g. Nie wiadomo więc na jakiej podstawie twórcy standardu N mówią o maksymalnym zasięgu swojej technologii, który miał się mieścić w granicach od 100 do 400 metrów. Może podłączając do dobrego routera, takiego jak DIR-655, antenę satelitarną, tego nie wiemy. Testy wyraźnie wykazały, że 20-30m to już granica, przy której routery zaczynają tracić połączenie. Niektóre jeszcze szybciej.
Czy warto inwestować w 802.11n? Na to pytanie nie jest łatwo odpowiedzieć. Na pewno tak, jeśli zależy nam na szybkości transferu bezprzewodowego. Raczej nie, jeśli liczymy na większy zasięg, w którym można swobodnie pracować. Niemniej jednak Wireless N jest pod wieloma względami lepszy od standardu G, a w pozostałych nie jest gorszy. Z drugiej jednak strony, nie są przewidywane żadne problemy z kompatybilnością urządzeń standardu G. Nie dojdzie więc do sytuacji takich, jak chociażby przy wydaniu DirectX 10, gdzie decyzja o zakupie karty graficznej obsługującą najnowszą wersję tej biblioteki była równoznaczna z decyzją o wejściu do nowego świata, lub zostaniu przy starym, skazanym na zagładę. Wszystkie urządzenia N mogą bez problemu pracować z urządzeniami G, nie odcinają się od starszych braci.
Jak to zwykle bywa, o tym czy opłaci się przejście na tę technologię zadecydują mechanizmy rynkowe, zwłaszcza, indywidualna zasobność portfela Kowalskiego. Ceny są dość jednak przystępne, więc nowy standard sieci bezprzewodowych nie jest tak kosztowny jak nowy standard przechowywania danych na dyskach SSD.
|