TEST: Tarantula vs t-1000pro - klawiatury dla "pr0"? Autor: Spieq | Data: 31/08/07
| Razer Tarantula i Everglide t-1000 pro to klawiatury mające zadowolić najbardziej wymagających graczy komputerowych. Obie mają stanowić wizytówkę produktów wysokiej jakości, za którą trzeba słono zapłacić. Tarantula kosztuje sporo, produkt Everglide'a jest znacznie tańszy, ale ma mniej wymagający target. Cała ta nomenklatura "coś dla prawdziwych graczy" zaczyna mnie lekko drażnić (obyśmy nie doczekali się papieru toaletowego, który polepszy nasze wyniki w Q4), ale ciągle lojalnie jej kibicuję. W końcu z takich klawiatur mogą korzystać nie tylko... Aż boję się napisać owe nieszczęsne słowo. Celem testów nie jest w żadnym wypadku porównanie tych dwóch produktów, choć z pewnością pewne różnice narzucą się same bez potrzeby bezpośredniej konfrontacji. TEST: Razer Tarantula i Everglide t-1000 pro - klawiatury dla "pr0"? |
|
Razer Tarantula - wygląd i użytkowanie
To pierwsza klawiatura Razera, którą serwis TwojePC ma przyjemność testować. Dla debiutantów zazwyczaj stosuję niewielką taryfę ulgową, ale w przypadku Razera trudno mówić o debiucie w świecie profesjonalnego grania komputerowego. To uznana marka, czego dowodem są choćby wyróżnienia, jakie otrzymał ode mnie Razer Krait - bardzo udany model gryzonia dla strategów (choć oczywiście nie tylko, tym bardziej, że myszka testowana była w głównej mierze w dynamicznych strzelankach). Teraz nadeszła kolej na bardziej złożony sprzęt - klawiaturę, dzięki której młody i stary adept wirtualnych rozgrywek ma poczuć jeszcze większy komfort. Czy klawiatura jest równie istotnym elementem decydującym np. o liczbie fragów?
Przesyłka przyszła do mnie nielichej wielkości i wadze. Już sam ten fakt świadczy o tym, że Razer napakował tam pewnie tuzin rewolucyjnych rozwiązań. Cegły w środku nie było. Pudełko prezentuje się następująco:
(kliknij, aby powiększyć)
W środku znajduje się bohaterka wieczorów, jak i niezbędne elementy typu sterowniki, instrukcja (w tym folder montażu), gwarancja (24 miesiące w systemie S.O.S) oraz te najmniej potrzebne: obśmiany przeze mnie wielokrotnie certyfikat autentyczności. Plus coś oryginalnego - dodatkowe klawisze i chwytak (będziemy nim łowić klawisze do wymiany). Sensowność ich dodania zostanie wkrótce omówiona.
Tym razem bez charakterystycznej owalności. Szkoda! (kliknij, aby powiększyć)
Dodatkowe klawisze i chwytak (kliknij, aby powiększyć)
Warto przypatrzeć się materiałom producenta. Tak wedle Razera przedstawia się specyfikacja Tarantuli:
- 32 KB wbudowanej pamięci
- 10 klawiszy MACRO
- 13 klawiszy multimedialnych oraz pokrewnych
- Reakcja klawisza: 1ms
- 2-portowy hub USB
- Gniazda na słuchawki i mikrofon
- BattleDock (możliwość podpięcia np. kamery; osobny zakup)
- Profile ustawień (100 wariantów "on the fly")
- Możliwość aktywacji 10 przycisków jednocześnie
- Wymiary: 52cm (szerokość); 22cm (długość); 3cm (wysokość)
- Pozłacane wtyki USB
Pierwsze wrażenia z obcowania ze sprzętem za, bez mała, prawie 300zł, były... nieco rozczarowujące. Na pierwszy rzut oka klawiatura wcale nie sprawia wrażenia elitarnego sprzętu dla zasobniejszych w pieniążki graczy komputerowych. Pierwsze wrażenie nie ma tu jednak nic do rzeczy, choć będzie przyczynkiem do omówienia strony wizualnej klawiatury.
Pudełko Razera jest konsekwentnym ruchem designerów - charakterystyczne kolory, stylistyka typowa dla tego producenta. Całość opakowana jest dodatkowo w twardy karton, więc bardziej beztroski transport po polskich drogach nie powinien zaszkodzić:
(kliknij, aby powiększyć)
Wspomniałem powyżej, iż pierwsze wrażenie było nieszczególne. Trudno je obronić, być może spodziewałem się ekspresu do kawy. Negatywnym bohaterem dla Razera będzie tu z pewnością konkurent w postaci Logitecha. Słynny model G15, który przebojem wdarł się na rynek klawiatur dla profesjonalnych graczy. Dużą rolę w tym pierwszym kontakcie z Tarantulą miało:
- specyficzne umiejscowienie liter na klawiszach (praktycznie centralny punkt). Zapewne jest to siła przyzwyczajeń do górnego lewego rogu klawisza. Kwestia gustów, tym mniejszy detal, biorąc pod uwagę, że piszę bezwzrokowo.
(kliknij, aby powiększyć)
- śliski i lakierowany plastik otaczający pola z klawiszami. Wielokrotnie pisałem o tym, że takie rozwiązanie nadaje dynamizmu całości (odbicia światła itd.), ale jest ono pozorne; do czasu, gdy pojawi się na plastiku pierwszy kurz, odcisk palca i papka z tego wszystkiego... Na szczęście znajduje się on w rejonach dość rzadko uczęszczanych przez nasze kończyny (góra i boki), więc problem z brudem nie będzie tak drażniący, jak np. w przypadku DeathAddera, niedawno recenzowanej przeze mnie myszki.
(kliknij, aby powiększyć)
- kontrowersyjne (choć Razer zdążył już nas do niego przyzwyczaić) podświetlenie logo na podpórce klawiatury. Zdradzę, że system jest ten sam, jak w DeathAdderze (choć bardziej rozciągnięty w czasie), na dodatek nie da się go wyłączyć.
(kliknij, aby powiększyć)
Pozostałe kwestie estetyczne nie są aż tak rzucające się w oczy. Warto na klawiaturę spojrzeć z lotu ptaka. Całość prezentuje się na pewno gustownie (zachowany jest pewien schemat kompozycyjny, Tarantula nie wprowadza żadnych wielkich rewolucji). Kolorystycznie jest bardzo konsekwentnie - mamy do czynienia z odcieniami czerni i charakterystycznym wariantem błękitu (glow logo, klawisze dodatkowe). Biały nadruk na klawiszach wykonany jest całkiem nieźle (wyraźny kontrast), nie zauważyłem drażniących niedoróbek. Jeśli miałbym się doczepić, to "e" wygląda różnie (najgorzej chyba na enterze numerycznym). Oczywiście tego typu sprawy są w zasadzie nieistotne i są pewnikiem indywidualną przypadłością. Gorzej w tej kategorii wypadają klawisze o przezroczystej fakturze (podświetlający niebieski odcień nie kontrastuje zbytnio z czernią). Szczególnie ucierpiały na tym sygnalizatory aktywacji Caps Lock, Scroll Lock i Num Lock. Z pewnego kąta naprawdę ledwo widać, że klawisz jest włączony. Wystarczyło to uwypuklić (choćby na wysokość 2-3mm wraz z przezroczystością), problem praktycznie byłby z głowy.
(kliknij, aby powiększyć)
Klawisze multimedialne (rozmieszczone na bokach) nie są wykonane z matowego plastiku, ale ze względu na ich rzadsze zastosowanie można tę kwestię pominąć. Podpórka, na szczęście, jest chropowata. Zostawimy na niej ślady swojej bytności, lecz w stopniu znacznie mniejszym niż w przypadku lakierowanej góry.
Parę ciekawostek wizualnych znajduje się na klawiszach. Klawisz startowy dla Windows nie doczekał się typowej graficznej identyfikacji (charakterystyczne pływające okna), za to na klawiszu menu podręcznego znajduje się po prostu logo... Razera. Z innych wariacji na temat mamy dodane strzałki na klawiszach Home, End, Page Up, Page Down w razie gdyby ktoś zapomniał lub dopiero zaczynał przygodę z komputerami. Standardowo już klawisze funkcyjne są mniejsze o połowę, wyodrębniają się więc w ten sposób.
(kliknij, aby powiększyć)
Trudno finalnie ocenić wygląd zewnętrzny Razera Tarantuli. Nie zachwycił mnie na tyle, by szczególnie akcentować tę kwestię. Na pewno klawiatura jest ładna, ale gdyby postawić ją na tym samym poziomie półkowym w hipermarkecie, mogłaby utonąć w gąszczu designerskich podróbek Tracera, A4Techa czy Media-Techa. Pewnie niuanse, jak jakość wykonania wychodzą dopiero podczas organoleptycznych ceregieli. Wystarczy chwycić klawiaturę oburącz i przekręcić w przeciwnych kierunkach, by uwierzyć, że to coś więcej niż klawiatura za 30-40 zł. Nie trzeszczy, jest wykonana solidnie, brak widocznych przerw między poszczególnymi częściami, nawet spód wykonany jest porządnie, choć to tak opluwany przez wielu lakierowany plastik:
(kliknij, aby powiększyć)
W związku z tym dyskretnie zmienię temat na bardziej interesujący - wygodę użytkowania. Zapewne tu Razer będzie miał więcej do powiedzenia niż jego hipermarketowi epigoni. I tak w istocie jest. Tarantula to klawiatura wygodna, klik podstawowych klawiszy jest intuicyjny, zakres decybeli oscyluje gdzieś w środku skali (na pewno nie nadaje się do nocnych pogaduszek na czatach).
Tarantula to nie żaden ultra-flat, rzekłbym - medium, który całkiem nieźle sprawdza się podczas pisania. Zresztą takie rozwiązanie jest dla mnie chyba najlepsze (chociaż na co dzień używam... wysokiego Zboarda, rzadziej klawiatury w laptopie). Tarantula sama w sobie jest dość płaska, co zmusiło mnie do wysunięcia podstawek (co rzadko mi się zdarza), dłonie wówczas lepiej spoczywają i mniej się męczą. Oczywiście kwestie ergonomii pracy mogą być indywidualne, mamy za to pole manewru. W każdym razie pośrednie rozwiązania sprzyjają szybszej adaptacji, tak było i tym razem. W zasadzie już po paru minutach pisania byłem w stanie pisać bez błędów wynikłych z poprzednich przyzwyczajeń (np. przesunięcie o jedną szerokość). Pod tym względem - plus bez wahania.
(kliknij, aby powiększyć)
Inaczej wygląda sprawa z klawiszami funkcyjnymi i multimedialnymi. O ile klik funkcyjnych jest jeszcze do zaakceptowania (F-y wchodzą oporniej od standardowych), to klawisze multimedialne obsługuje się fatalnie. Oprócz multimedialnych całość funkcjonuje na bazie gumowych wypustek, te pierwsze aktywowane są zapewne przez mikrostyki (trzeba użyć sporo wysiłku, by je nacisnąć). Niechętnie z nich korzystam, choć nie da się ukryć, że ich umiejscowienie jest całkiem sensowne (zazwyczaj tego typu klawisz znajdują na górze).
Podobnie jest z klawiszami, których funkcje możemy sami ustalić (symetrycznie po 5 na bokach). Gracze posiadający więcej górnych kończyn, jak i leworęczni będą z pewnością usatysfakcjonowani.
Lewy bok (kliknij, aby powiększyć)
Prawy bok (kliknij, aby powiększyć)
Wymiana wspomnianych klawiszy przebiega sprawnie - wystarczy użyć do tego celu:
Dociskamy chwytakiem w szczeliny między klawiszami (kliknij, aby powiększyć)
Klawisz zostaje wyciągnięty (kliknij, aby powiększyć)
Dopasowujemy charakter klawisza do ustawionego makro (kliknij, aby powiększyć)
Do wyboru 10 wariantów sytuacyjnych (kliknij, aby powiększyć)
Oczywiście użyjemy w tym celu klawisza, który funkcjonalnie odpowiada graficznemu odpowiednikowi (szczególnie istotne na początku, kiedy jeszcze nie pamiętamy rozstawienia bez potrzeby spojrzenia na klawiaturę). Ot, taki bajer dla młodszej społeczności, widocznie za stary pryk jestem, by niezdrowo się podniecać.
Klawiatura swoje waży, więc na pierwszy rzut palców sprawia wrażenie stabilnej. Nie jest tak do końca (jedna z gum antypoślizgowych jest nieco niższa), prawa strona nieznacznie się kolebie i ślizga po powierzchni. Jestem w stanie przyjąć, że to feler tego konkretnego egzemplarza.
Na koniec parę uwag jeszcze o klawiszach głównych. Mały Enter, małe Alty, duży Delete, "przepisowe" Ctrl-e, Shifty, CapsLock, Backspace i Tab. Spacja jest klawiszem wyższym od pozostałych (jako jedyny). Trudno mi ustalić, jaki jest cel takiego posunięcia. Przez wzgląd na gabaryty nie widzę już sensu dodatkowego wyodrębnienia spacji. Ponadto przez ekspansję Delete'a drugi Insert znajduje się w dość zaskakującym miejscu, w sąsiedztwie z Scroll Lockiem i Print Screenem. Numeryczny jest umiejscowiony standardowo.
(kliknij, aby powiększyć)
Jak sprawuje się Razer Tarantula w grach, rozstrzygnie kolejny rozdział. Podobnie będzie ze sprawdzeniem deklaracji producenta, który obiecuje m.in. aktywację 10 klawiszy na raz, 2-portowym hubem USB. Powyższe wnioski nie wymagały potwierdzenia w funkcjonalności sterowników, a te przecież w wielu przypadkach przesądzają o wartości danego sprzętu. Pod względem estetycznym posłużę się następującą skalą: 3.5/6, w przypadku wygody użytkowania - 4.5/6, a jakości wykonania - 5.5/6. W taki sposób można zamknąć niniejszy rozdział.
|