Razer Krait - pierwszy gryzoń dla strategów?! Autor: Spieq | Data: 30/05/06
| Przed premierą Copperheada poruszenie wśród graczy było ogromne - oczekiwali czegoś jeszcze lepszego od dotychczasowych rozwiązań, co pozwoliłoby na zdobycie mistrzostwa świata w ulubionej grze. Razer umiejętnie podgrzewał atmosferę, publikując arcyciekawe newsy na temat rewolucyjności tejże myszki. Część osób połknęła haczyk, inni - odeszli rozczarowani. Tym razem jest inaczej - Razer Krait nie jest koniem pociągowym producenta, który nie sili się nawet na wmawianie nam, z jaką to niespotykaną myszką mamy do czynienia. Wychodząc z założenia, że sprawdzone rozwiązania nie niosą ze sobą ryzyka porażki, postanowił połączyć entuzjastów poprzednich modeli - Vipera i Diamondbacka. Czy takie małżeństwo odniesie sukces? A może zabije je rutyna i strach przed czymś naprawdę nowym i pomysłowym? Czy marketingowy haczyk „na stratega” wystarczy w zupełności? |
|
Wstęp
Recenzowałem w tamtym roku Copperheada i myszka wzbudziła we mnie dość mieszane uczucia - świetne wykonawstwo, ale nieludzka wręcz ergonomia. Nie zmniejszyło to jednak w żaden sposób ciekawości, czym następny model - Razer Krait - będzie mnie w stanie zaskoczyć. Myszkę miałem w zasadzie na drugi dzień od chwili premiery, dzięki bardzo szybkiej reakcji polskiego dystrybutora (Multimedia Vision). Co szczególnie zachęciło mnie do testów? Dwie ważne kwestie - brak lasera i obudowa z Vipera. Problemy z laserami znamy już od pewnego czasu, najczęściej objawia się to brakiem lub złą współpracą ze szklanymi podkładkami i akceleracją wsteczną występującą podczas wykonywania szybkich ruchów dłonią. Powrót do starych i sprawdzonych rozwiązań to niewątpliwy plus. Z drugiej strony mamy do czynienia z równie historycznym patentem - obudową Vipera, czyli myszki sprzed paru lat. Jeśli ktoś narzekał na przyciski boczne w Diamondbacku i Copperheadzie (ich rozmieszczenie istotnie pozostawia wiele wątpliwości, lecz ich konstrukcja tak naprawdę nie pozwala na inne warianty), to teraz nie będzie miał okazji do narzekań. Przycisków bocznych w najnowszym Razerze po prostu... nie ma. Ograniczenie? Z pewnością tak, ale musimy mieć świadomość, że producent dedykuje Kraita głównie graczom lubującym się w strategiach. W tego typu grach rozwiązanie 2+1 (czyli dwa klawisze główne i jeden w rolce) jest zupełnie wystarczające, resztę komend obsługuje klawiatura ze względu na szybszą reakcję. Dochodzi jeszcze sprawa samego szkieletu obudowy, który jest mniejszy od serii Diamondback, a tym bardziej Copperhead. W tym przypadku zmiana dotyczy zarówno długości myszki, jak i szerokości i wysokości. Myszka jest wyraźnie mniejsza, stąd może zawęzić się krąg osób mogących z niej komfortowo korzystać (znane i dość liczne są opinie osób, dla których sam Copperhead jest za mały). Stąd fakt gabarytów Kraita będzie szczególnie akcentowany w niniejszym tekście - nie chcemy przecież doprowadzić do nietrafionego zakupu...
Wstęp służy przedstawieniu specyfikacji technicznej opisywanego egzemplarza, jak i pierwszych wrażeń (pudełko, zawartość). Typowa rutynowa sprawa, ale tym razem było inaczej właśnie ze względu na dość niecodzienne rozwiązania Razera. Pudełek z myszkami już troszeczkę się przewinęło przez moje rączki, stąd do sprawy podchodzę z dużym dystansem. Są jednak jeszcze momenty, gdy producentów hardware stać na niecodzienne pomysły. Zespół skupiony wokół tworzenia Kraita w istocie poniosła fantazja - pudełko jest wykonane ze smakiem, mamy wrażenie obcowania z czymś niemalże elitarnym. A pamiętać trzeba, że producent w zamyśle celuje w graczy mniej majętnych, których nie stać na zakup Copperheada (Krait kosztuje ok. 150-160zł). Same pudełko przypomina dość wyraźnie styl tekturowych opakowań płyt np. Pearl Jamu (vide "Yield"). Wielki plus dla Razera.
(kliknij, aby powiększyć)
Pudełko wykonane jest z twardego papieru o matowej fakturze. Z ciekawostek warto uwzględnić obecność mocowania na rzepy:
(kliknij, aby powiększyć)
Całość wygląda niecodziennie i fakt ten może przysporzyć Razerowi również i zupełnie przypadkowych klientów. Producent na opakowaniu akcentuje głównie fakt 1200 APM (Actions-Per-Minute), 1600DPI (Optical Engine) i 3 Ultra Large Hyperesponse Buttons. Pudełko, oprócz informacji, posiada również dwie sztuki wybijanego logo oraz certyfikat autentyczności (lub jakości – producent nie uściślił). Informacje zawarte z tyłu są podane w języku angielskim, francuskim, włoskim, niemieckim, hiszpańskim, japońskim, koreańskim i chińskim. Języka znad Wisły nie uwzględniono.
(kliknij, aby powiększyć)
Ciekawy wygląd – płyta, a opis sterowników itp. jako jej pudełko, na zdjęciu z prawej instrukcja obsługi, naklejka, certyfikat i gwarancja.
Jeśli to nas jeszcze nie wprawiło w bojowy nastrój, to producent przygotował dla opornych taką oto odezwę:
Conquer your enemy in a lighting-fast blitz.
Strike them before they know what’s hit’em.
Armed with deadly speed and precision. The new
Razer Krait gives you that unfair advantage.
(kliknij, aby powiększyć)
Po zaprawie możemy przejść do finału – specyfikacja techniczna:
Wybrałem rzeczy najistotniejsze, producent wspomina tu także o ergonomicznym kształcie zapewniającym komfort oraz możliwości używania przez prawo- jak i leworęcznych graczy, glowpipe, czyli o specjalnej antypoślizgowej powierzchni na bokach myszki, dużych i wygodnych przyciskach pokrytych gumową powłoką antypoślizgową, trzech niezależnie programowalnych przyciskach Razer’s Hyperesponse (1200APM), trybie Always-On (zapewniającym natychmiastową reakcję w każdym momencie gry) oraz funkcji On-The-Fly Sensitivity umożliwiającej zmianę czułości myszki „w locie”, również w czasie gry. Dochodzi jeszcze do tego „standardowy” pozłacany styk USB, którym raczy nas od dawna producent w celu „poprawienia przesyłu danych do komputera”. Ta ostatnia informacja zawsze wprawia mnie w dobry nastrój.
|