Test myszki: Razer Deathadder - happy hunting Autor: Spieq | Data: 06/08/07
|
|
Wygoda użytkowania
Miałem niemałe obawy związane z tym, jak DeathAdder będzie sprawować się w mojej dłoni, która z żadnej strony nie przypomina łapy skandynawskiego drwala. Obawy nie bez podstaw - przecież wspomniany wcześniej Explorer 3.0 to myszka kanapowa, ale z kategorii tych największych. Produkt firmowany znaczkiem Microsoftu należy bez wątpienia do jednego z najlepszych dostępnych aktualnie na rynku (pamiętajmy, że w tamtym roku miała miejsce premiera wyłącznie lekko stuningowanej wersji 3.0; moment narodzin pierwowzoru pamiętają tylko najstarsi górale). Z drugiej strony ma ograniczony target - używać go będą głównie osoby nie tylko o dużych dłoniach, ale i na dodatek wyłącznie praworęczne.
W przypadku Razerów obawiam się dwóch rzeczy - ergonomii i sterowników. Copperhead nie stał się myszką towarzyszącą mi na co dzień. Podobny los mógł spotkać również Kraita, ale tak... właśnie się nie stało. I podobnie jest w przypadku DeathAddera, który - co jest zaskakujące, biorąc pod uwagę moje symetryczne i palczaste preferencje - ma szansę pobić pod tym względem Kraita (dla przypomnienia dodam, że Krait, jako jedyna recenzowana przeze mnie myszka DLA GRACZY, otrzymała najwyższy stopień wyróżnienia). Zdradzę to od razu - DeathAdder jest dla mnie najwygodniejszą myszką kanapową, z jaką miałem dotychczas do czynienia. Choć o ten prymat zdaje się walczyć z równie wygodnym Logitechem MX Revolution. Ma jednak sporą przewagę nad swoim konkurentem - jest gryzoniem przewodowym i dedykowanym dla najbardziej wymagających graczy komputerowych. Doskonale wyważony, idealnie leżący w dłoni, choć pierwszy kontakt z nim to droga przez mękę...
Wspomniałem na samym początku o perypetiach związanych z usterką pierwszego egzemplarza myszki. W segmencie myszek ~200zł defekt związany ze ślizgaczami i wypukłym dnem jest po prostu nie do przyjęcia. Nie spodziewałem się takiej fuszerki po tak uznanym producencie. Nie ma tutaj mowy o jednostkowych niedoróbkach, podobne problemy ma wiele osób. Ciężko przyjąć, jaki jest to procent myszek będących aktualnie w dystrybucji, ale podkreślić trzeba, że drugi egzemplarz jest jednej wady pozbawiony. Wprawdzie ślizgacze sprawiały jeszcze gorsze wrażenie (po wyciągnięciu fabrycznie zapakowanego egzemplarza moim oczom ukazał się prawie odklejony duży ślizgacz), za to dno myszki zdaje się być "normalne", dzięki czemu nie jest ono w ogóle porysowane, jak jego nieszczęsny poprzednik:
Pierwszy raz coś takiego widzę (kliknij, aby powiększyć)
Chcąc jednak zapobiec podobnym przygodom, pierwsze, co uczyniłem po wyjęciu myszki z opakowania, to wyposażenie jej w teflonowe paski na ślizgacze. Ciężko mi zatem wyrokować, jak wyglądałaby myszka bez dodatkowych ślizgaczy. W każdym razie zalecam kupno dodatkowych pasków lub gotowców, np. firmy Everglide (są odpowiedniki dla DeathAddera, niestety nie miałem ich okazji wypróbować). Ślizgacze w DeathAdderze to jeden z najsłabszych punktów, wpływających negatywnie na komfort użytkowania i końcową ocenę jakości. Bez teflonowych pasków wyczuwalne jest tarcie myszki o podkładkę (szczególnie w pionie). Aż dziw, że Razer nie skorzystał ze sprawdzonych patentów, np. z Copperheada, gdzie mamy do czynienia ze ślizgaczami wypukłymi. Za ślizgacze, psujące komfort użytkowania, absolutny minus dla Razera.
Cienizna... Dosłownie (kliknij, aby powiększyć)
Drugi egzemplarz od razu zaopatrzony w paski teflonowe (kliknij, aby powiększyć)
Cytat z recenzji MX Revolution:
Zastosowany szkielet jest dla mnie wygodniejszy od tego MX5xx/Gx. Od razu zaskoczę - najważniejszym elementem nie staje się dodatkowa rolka i wysepka na kciuk, ale zwrócenie w końcu uwagi na "nieoficjalne" ułożenie palców na gryzoniu. Mowa oczywiście o układzie:
a) kciuk - we wnęce
b) wskazujący - główny klawisz / lewy
c) środkowy - główny klawisz / prawy
d) serdeczny - bok / prawy
e) mały - jw.
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
Ciekawą rzecz zaobserwowałem - w wielu przypadkach myszki kanapowe lepiej trzyma się systemem "niezależny palec środkowy na rolce", inaczej jest natomiast z DeathAdderem, co zbliża go koncepcyjnie do MX Revolution. Konstrukcja DeathAddera oczywiście sprzyja "oficjalnej" metodzie, ale przynajmniej w moim przypadku wygodniej jest trzymać serdeczny i mały palec na prawym boku myszki. Pozwoli to głównie na większy zakres kontroli myszki - będziemy mogli ją palcami unosić do góry i przenosić w inne rejony podkładki. Dla miłośników rozwiązań palczastych - bardzo dobra wiadomość. Druga nowina - myszka do specjalnie ciężkich nie należy, nieco ponad 100g.
(kliknij, aby powiększyć)
Na szczęście nie mamy do czynienia z tilt-wheelem, rolka nie kolebie się na boki, w końcu mamy do czynienia z gryzoniem dla graczy. Nie widzę zastosowania powyższego patentu w żadnej ze znanych mi gier. Rolka chodzi intuicyjnie - skok jest lekki, ale wyczuwalny (czasami przy bardzo wolnych przeskokach myszka może nie reagować, uczulam). Oba egzemplarze pozbawione były wady, która doskwierała niektórym użytkownikom - mianowicie po pewnym okresie użytkowania rolka zaczynała skrzypieć (wystarczy jedynie... naoliwić mechanizm, choć musi dojść do ingerencji wewnątrz). Przycisk w rolce - standard, choć nacisk jest większy niż w przypadku klawiszy głównych. W ich przypadku mamy do czynienia z delikatnym skokiem, charakterystycznym dla myszek Razera (i obcym dla gryzoni Logitecha). Dla kogoś, kto obcuje na co dzień z Logitechem (czyli np. moja skromna osoba) przejście będzie odczuwalne. Podkreślić jednak trzeba, że proces adaptacji jest znacznie krótszy niż w przypadku takiego Copperheada, do którego do dziś przekonać się nie mogę. Wracając do DeathAddera i przycisków bocznych. Tutaj mamy do czynienia ze stykami najbardziej wymagającymi użycia siły. Nacisk jest spory, choć pozwolę sobie przypisać to do zbioru zalet. Pamiętajmy o tym, że przyciski boczne w myszkach mogą być przypadkowo aktywowane przez kciuk. W takiej sytuacji nie dojdzie do podobnych problemów. Nie zdarzyło mi się to ani razu. Myszka jest wysoka, zatem kciuk usadowiony jest poniżej przycisków bocznych. Dobre i wygodne rozwiązanie.
(kliknij, aby powiększyć)
Przewód myszki jest wystarczająco cienki i elastyczny, by nie odczuwać boleśnie jego bytu. Nie jest to wprawdzie kategoria kabli rodem z serii X7 A4Techa, ale bez przesady - tam grubość pociąga za sobą obawę co do trwałości takiego rozwiązania. Pozostaje nam jeszcze ocenić materiały wykonawcze. Grzbiet jest wykonany z gumopodobnej powłoki, dzięki czemu dłoń ma się nie tylko nie ślizgać, ale i nie zostawiać materiałów dowodowych dla CBA. W praktyce bywa nieco inaczej. W istocie - nie zostawiamy wyraźnych śladów (podkreślam: wyraźnych), ale jeśli używamy podświetlających diód (temperatura!), to dłoń poci się i może ślizgać się po fakturze. Boki wykonane są z lakierowanego tworzywa, za którym - delikatnie pisząc - nie przepadam. Zostawiamy tam brud całego szarego dnia i pot, którego nie wykorzystaliśmy na grzbiet gryzonia. Z drugiej strony, paradoksalnie, przyczepność w tych rejonach jest zadowalająca. Gdyby nie przeciętny komfort użytkowania w tym względzie - byłoby bardzo dobrze. Czwórka z maleńkim plusem.
|