Testy OCZ Neural Impulse Actuator - "Czytnik myśli" Autor: Skipper | Data: 28/12/08
|
|
Dzień 1 - pierwszy kontakt
Elementy składowe
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
„Czytnik myśli” pakowany jest w praktyczne, białe pudełko zamykane na magnes. Wewnątrz znajduje się przepaska na głowę, wyposażona w elektrody i czujniki, czyli wszystko, co niezbędne do odczytywania sygnałów elektroneuronowych. Sercem urządzenia jest przetwornik sygnałów, czyli czarne, aluminiowe pudełko opatrzone zgrabnym logo. Jego wadą, a jednocześnie zaletą jest to, że jest on odpowiedzialny jedynie za odczyt sygnału i przekazanie go do systemu, a dalsze operacje wykonywane są już przez CPU. Wpływa to niekorzystnie na wydajność systemu, jednak na pewno przyczyniło się do niskiej ceny urządzenia. Oprócz tego w zestawie znaleźć można kabel USB (do podłączenia przetwornika do komputera), płytę instalacyjną, instrukcję obsługi (j. angielski), oraz małą, niebieską karteczkę informującą, że przed użyciem NIA należy ściągnąć najnowsze oprogramowanie ze strony producenta (dlaczego, przekonałem się podczas instalacji).
Instalacja
Każdą instalację zaczynam zwyczajowo od dokładnego przejrzenia instrukcji obsługi. Niestety, instrukcja do NIA nie zawiera żadnej wzmianki o instalacji. Podłączam więc urządzenie do portu USB, a system informuje, że wykrył „coś” na USB. Wkładam płytę instalacyjną do napędu w nadziei, że po zainstalowaniu sterownika „coś” stanie się właściwym urządzeniem. Dysk instalacyjny zawiera tak naprawdę 4 pliki i nic więcej. Uruchamiam setup.exe i... otrzymuję komunikat, iż oprogramowanie nie jest przeznaczone na Windows Vista 64-bit, a taki właśnie system mam zainstalowany.
Odwiedzam stronę producenta w poszukiwaniu odpowiednich driverów. Są dostępne w wersji 2.0.0.1. Wersja na płycie to 1.0.0.0. Problem rozwiązany, choć już na tym etapie pojawia się pierwszy zgrzyt. Dodam jeszcze, że kompletne oprogramowanie zajmuje nieco ponad 100MB, więc na jednej płycie zmieściłyby się bez problemu wersje na wszystkie systemy. Mam nadzieję, że w przyszłych wydaniach na dysku instalacyjnym będzie można znaleźć nowsze wersje w kilku wariantach.
Sama instalacja, gdy już ma się odpowiednią wersję instalatora, powinna przebiegać bez problemów. Nie ma w niej żadnych trudnych pytań, ani zaawansowanych opcji konfiguracyjnych. Dodawany jest tylko sterownik do systemu, oraz program kontrolujący z ikonką na pulpicie.
Wymagania systemowe:
- InstalacjaWindows XP: tylko 32-bit
- Windows Vista: 32/64-bit
- Procesor: 1GHz
- Pamięć: 512MB
Inne wymagania:
- Port USB 2.0
- Mózg (wymaganie nieoficjalne)
Pierwsze uruchomienie
(kliknij, aby powiększyć)
Przyszedł czas, żeby założyć na głowę opaskę, uruchomić oprogramowanie i zobaczyć, co to cudeńko potrafi. Uruchamiam aplikacje sterującą i wybieram zakładkę „Tutorial”. Tam pokazuje się filmik powitalny w wykonaniu animowanej kobiety z syntezowanym głosem. W zakładce „Headband” znajduje się kolejny filmik instruktażowy, mówiący jak prawidłowo założyć opaskę. Stosując się do zaleceń, zakładam ją na głowę i przechodzę do kalibracji. I w tym miejscu zaczynają się problemy, które przez następne kilka dni dbać będą o wysoki poziom mojej frustracji.
(kliknij, aby powiększyć)
Kalibracja polega na zestrojeniu siły sygnału (patrz: żółta linia na zdjęciu) do takiego poziomu, by znajdowała się pod przerywaną, zieloną kreską. Optymalny poziom powinien się pokrywać z czerwoną linią. Tymczasem żółta linia ani na chwilę nie chce spaść poniżej maksymalnego poziomu. Po wielu godzinach poprawiania opaski, dociskania czujników i bezczynnej medytacji podczas patrzenia na wykresy (relaks pozwala ponoć obniżyć poziom sygnału) udało mi się jedynie zejść do poziomu 3/4 maksimum. Tak wykonana kalibracja nie pozwoliła na jakiekolwiek praktyczne wykorzystanie opaski, gdyż wahania sygnału były bardzo wysokie i zakłócały moje próby przejęcia kontroli nad urządzeniem.
Resztę dnia spędziłem na przeglądaniu instrukcji obsługi i analizowania, w czym leży problem. Chwilami byłem nawet w stanie uwierzyć, że urządzenie nie działa prawidłowo, gdyż nie wykrywa u mnie mózgu, albo wręcz odwrotnie – jestem geniuszem, którego zdolności intelektualne znacznie przekraczają możliwości czujników. Jednak, na moją prośbę, kilka innych osób również podłączyło się pod NIA i efekt zawsze był taki sam. Gdy frustracja osiągnęła swoje apogeum zdjąłem energicznym ruchem opaskę i, ponieważ pora była już późna, postanowiłem zająć się tym problemem następnego dnia.
Pierwsze wrażenie jest nienajlepsze. Instrukcja obsługi, tylko po angielsku, jest bardziej czymś w rodzaju ulotki reklamowej, niż przewodnikiem pomocnym w używaniu urządzenia. Do tego język, w którym są podawane informacje, zawiera dużo trudnych, fachowych słów, co może zniechęcić do czytania mniej biegłe lingwistycznie osoby. Przy takim produkcie dobra instrukcja, spisana w ojczystym języku użytkownika, jest nieodzowna.
Po pierwszym dniu nie mam żadnych perspektyw na kontrolowanie jakiejkolwiek gry za pomocą NIA. W naturze testera jest jednak nie poddawać się. Walczę więc dalej. Rozwiązanie problemu, przynajmniej częściowe, jest mimo wszystko w zasięgu ręki i po kilku dniach prób uda się osiągnąć przyzwoite efekty.
c.d.n.
|