Testy Nikon 3200 | Nikon 4100 | BenQ C40 Autor: NimnuL | Data: 18/08/04
|
|
BenQ DC C40
Przyjrzyjmy się opakowaniu, w którym przybył ów zawodnik - zdjęcia BenQ wykonywane były aparatem Nikon 3200.
BenQ DC C40 (kliknij, aby powiększyć)
Kolorowe, nieduże opakowanie z kartonu, na swoich ściankach prezentuje kilka podstawowych informacji technicznych oraz spis zawartości opakowania, także w języku polskim.
BenQ DC C40 (kliknij, aby powiększyć)
Pozostałe wyposażenie wyraźnie skromniejsze niż u powyższych konkurentów. Dwie książeczki z instrukcją obsługi, w sumie w 8 językach, niestety brak tłumaczenia polskiego oraz malutka książeczka opisująca warunki gwarancji, tutaj informacje są już w rodzimym języku. Dodatkowo płyta z oprogramowaniem, a na niej pakiet graficzny firmy Arcsoft, sterowniki do aparatu oraz elektroniczna wersja instrukcji obsługi.
W skład pakietu Arcsoft wchodzą: PhotoBase (program do katalogowania zdjęć), PhotoImpression (program do edycji plików graficznych), VideoImpression (edycja materiału video), PhotoPrinter (dzięki niemu możemy wydrukować obrobiony materiał). W komplecie nie było gwarancji, jest ona jednak w komercyjnej wersji tego aparatu i opiewa na okres 2 lat, czyli sporo jak na aparat cyfrowy.
BenQ DC C40 (kliknij, aby powiększyć)
Komplet przewodów obejmuje przewód USB oraz przewód do podłączenia aparatu do odbiornika TV. Przewód zakończony jest tylko jedną wtyczką chinch, dzięki której przesłać możemy tylko obraz. Komplet wyposażenia zamyka sakiewka z materiału imitującego zamsz.
Podsumowując wyposażenie, w komplecie z aparatem znajdziemy dwie instrukcje obcojęzyczne, oprogramowanie, gwarancje, przewód USB, przewód video, pasek na rękę, baterie oraz sakiewkę ochronną.
Przyjrzyjmy się jednak bliżej samemu aparatowi. We wstępie tego artykułu napisałem, że aparat C40 firmy BenQ wyglądem przypomina bardzo opisywany już na łamach naszego serwisu urządzenie PowerCam 6300 firmy Yamada. Oto jak wygląda produkt BenQ.
BenQ DC C40 (kliknij, aby powiększyć)
BenQ DC C40 (kliknij, aby powiększyć)
Trzeba przyznać, że wzornictwo jest skrajnie spartańskie. Aparat wyglądem przypomina papierośnicę... z obiektywem. Cechy modelu C40 są podobne jak u konkurencji, czyli srebrny kolor obudowy, niewielki obiektyw i rozmiary.
Korpus nie jest w żaden sposób wyprofilowany. O tym, żeby pewnie leżał w dłoni nie można powiedzieć. Ergonomia niestety również leży na łopatkach. O obsłudze jedną dłonią nie ma mowy. Przez niepewny uchwyt, w zasadzie trzeba aparat asekurować drugą dłonią przez większość czasu pracy z aparatem.
BenQ DC C40 (kliknij, aby powiększyć)
W zasadzie jedynie dostęp do przycisków zoomu jest wygodny. Przyciski lampy błyskowej, menu czy też sposobu wyświetlania informacji na ekranie są umieszczone bardzo niefortunnie. Znajdują się bowiem w zagłębieniu pod wyświetlaczem. Gdy aparat nałożony na statywie, dostęp do tych przycisków jest bardzo utrudniony. Na tylnej ściance znajdziemy również czterokierunkowy, krzyżakowy przycisk, dzięki któremu możemy poruszać się po menu oraz przeglądać zdjęcia. Do tych przycisków przypisane są również inne funkcje usprawniając pracę, jak choćby szybkie włączenie makro, samowyzwalacza, zdjęć seryjnych, trybu video czy szybkiego podglądu ostatnio zrobionego zdjęcia.
Aparat wyposażony jest w celownik optyczny, o jego wadach i zaletach pisałem nieco wyżej. Brak często już spotykanego koła nastaw sugeruje jeszcze prostszą budowę niż u konkurencji.
Korpus aparatu wykonany jest dobrego jakościowo plastiku, równie dobrze spasowanego. Nie ma rewelacji, ale też nie ma się do czego przyczepić. Dodatkowo przez boczne ścianki i górę korpusu przebiega pasek wykonany prawdopodobnie z aluminium, wygląda to całkiem estetycznie. Gdyby przyciski były nieco lepiej położone, a obudowa byłaby wyprofilowana, aparat zgarnął by wysokie noty.
BenQ DC C40 (kliknij, aby powiększyć)
Aparat zasilany jest dwoma ogniwami typu AA, które znajdują się pod klapką u dołu korpusu. Pod nią też znajdziemy slot na dodatkową kartę pamięci. Na spodzie znajduje się także głośniczek oraz naturalnie gwint na statyw.
Zasilanie aparatu może być czerpane również ze źródła zewnętrznego, którego gniazdo znajduje się na bocznej ściance. Na przeciwległym boku znajdują się gniazda mini-USB oraz video. Szkoda jednak, że żadne z gniazd nie jest niczym zabezpieczone, ich zabrudzenie może przysporzyć sporych problemów.
Aparat pomimo swoich rozmiarów i wagi nie sprawia uczucia delikatnego, wręcz przeciwnie, odnosi się wrażenie solidności i twardości konstrukcji.
Zabezpieczenie obiektywu jest jednak podobne do konkurencji i typowe w tym segmencie aparatów cyfrowych. Krótko mówiąc, bardzo delikatne, plastikowe kurtynki zamykające dostęp do obiektywu. Sytuację nieco ratuje fakt, że soczewka ukryta jest za płaską szybką, którą zdecydowanie łatwiej wyczyścić, niż wypukłe szkiełko obiektywu. Uważam jednak, że stosowanie tego typu zamykania obiektywu jest całkowicie nietrafione i nie rozumiem dlaczego zrezygnowano z niewielkiego dekielka jak miało to miejsce choćby w Kodak DC280.
Monitor LCD o przekątnej 1,6" ma bezwładność podobną do konkurencji spod znaku Nikon. Jakość wyświetlacza jest dobra, brak jednak powłoki antyrefleksyjnej. Wyświetlacz schowany jest za plastikową, błyszczącą szybką, która działa jak lustro, bardzo utrudnia to pracę z monitorem.
Wyświetlacz jest dość precyzyjny i bez trudu poznamy wyraźne nieostrości. Tutaj w przeciwieństwie do konkurencji, wyświetlacz ma ramkę autofokusa, dodatkowo wyświetla informacje o parametrach zdjęcia jakie wykonamy. Niestety dowiedzenie się o czasie ekspozycji, czy przesłonie już zrobionego zdjęcia, nie jest możliwe z poziomu podglądu w aparacie.
Obiektyw o nieco mniejszym zakresie ogniskowej niż u konkurencji, jednak o trochę większej jasności przy najkrótszym końcu, która wynosi 2,6. Producentem optyki w tym aparacie jest japońska firma Copal. Mechanizm zoomu jest bardzo głośny, nieporównywalnie głośniejszy niż u konkurencji.
Lampa błyskowa tradycyjnie wbudowana w korpus aparatu nad obiektywem. Zasięg lampy błyskowej według producenta to 0,8-3,0m. Czas ładowania lampy jest dość długi, choć troszkę krótszy niż w obu modelach Nikona.
Autofocus TTL działa na takiej samej zasadzie jak u konkurencji, czyli wykrywanie różnic kontrastów. Niestety tutaj sytuacja przedstawia się fatalnie. Aparat w bardzo wielu sytuacjach nie był w stanie poprawnie wyostrzyć zdjęcia. Sytuacje te były co prawda nieliczne przy mocnym nasłonecznieniu, ale już nawet w dobrze oświetlonych pomieszczeniach często nie radził sobie z wyostrzaniem. Sytuację pogarsza fakt, że aparat nie ma lampki wspomagania autofokusa. Praktycznie przy średnim i słabym oświetleniu aparat ostrzył bardzo rzadko, chyba że natrafił na bardzo kontrastowe obiekty.
Co ciekawe, w trybie makro nie istnieją sytuacje w których AF nie zgłasza prawidłowego wyostrzenia. Nie ważne, czy jest to całkowicie ciemne pomieszczenie, czy dotykamy obiektywem obiektu fotografowanego, czy też dzieli nas do niego odległość liczona w kilometrach. AF zawsze twierdzi, że ostrość została ustawiona. I tu pojawia się właśnie duży problem, ponieważ na wyświetlaczu LCD trudno jest dostrzec niewielką nieostrość sceny, jeśli zbyt zbliżymy się do obiektu. Trzeba więc wykonywać serie wielu zdjęć, by później na komputerze wybrać jedno czy dwa udane. To kolejny bardzo duży mankament tego aparatu.
|