Testy myszek: Raptor-Gaming M1 i Raptor-Gaming M2 Autor: Spieq | Data: 17/03/06
|
|
Raptor-Gaming M1 - waga piórkowa
Jeśli myszkę G1 firmy Logitech uznamy za bardzo lekką, to możemy mieć problemy ze scharakteryzowaniem M1, która jest po prostu... lżejsza od swojego konkurenta. Nie "odważę się" na określenie dokładnej jej wagi, ale uwierzcie, że jest lekka jak piórko. W tym wypadku poczytuję sobie to za wadę (nie czujemy jej praktycznie w dłoni), co dodatkowo pogarsza kształt M1.
Okazuje się, że Raptor wypuścił model myszki, określając go dumnie pogromcą MX300/310. Istotnie tak jest - pod względem minimalizacji wygrywa Raptor-Gaming M1, który jest mikrusem w porównaniu do MX310, jak i nawet do MX300/G5.
Czuję się jak gigant, mam ogromne dłonie i redaktor Pilarczyk już nigdy nie spojrzy na nie łaskawym wzrokiem... A tak poważnie, przestrzegam osoby o średnich i dużych dłoniach - zastanówcie się dobrze, czy jest to myszka dla Was i przed kupnem koniecznie sprawdźcie, jak przebiega współpraca z modelem M1. Za duża myszka jest równie niewygodna, jak jej lilipuci odpowiednik. Jedyne, do czego nie mogę się przyczepić w tym wypadku, to wysokość gryzonia, która jest w zasadzie typowa dla myszek palczastych i nie budzi takich kontrowersji, jak w przypadku szerokości i długości.
Poniżej mamy porównanie gabarytów z innymi myszkami palczastymi:
Raptor-Gaming M1 i Logitech G1 (kliknij, aby powiększyć)
Raptor-Gaming M1 i Razer Copperhead (kliknij, aby powiększyć)
Na koniec przekonajmy się, jak faktycznie niewielki jest M1:
Raptor-Gaming M1 i Cooltek Hurricane (kliknij, aby powiększyć)
Kwestia estetyki to kolejny problem. Mimo że jest to myszka profilowana dla graczy praworęcznych (brak symetrii, bardziej opływowe kształty po bokach), jej wygląd nie zachwyca. Pierwszą drzazgą są dla mnie dolne napisy, które są nieproporcjonalne do gabarytów całości (za duże; wystarczyłby dyskretniejszy napis), podobnie jest ze znaczkiem firmowym "oczko". Logo to jest płaskie i brak tu głębi, zwracam uwagę na to tylko dlatego, że na stronie WWW producenta mamy do czynienia ze znaczkiem o niebo lepiej wykonanym. Traci on na wartości zapewne z powodu kolorystyki całości (czerń), gdyby nie biała otoczka, utonąłby niezauważony. Warto przyjrzeć się też materiałowi firmowemu znaczka, który bardziej przypomina solidnie przytwierdzoną naklejkę niż grubą warstwę lakieru. Nie jestem jednak w stanie stwierdzić, jak wpływa to na jego długotrwałość. Zapewne wytrzyma długo (jak i ledwie co chlapnięty napis "Raptor-Gaming") z powodu braku kontaktu dłoni z lakierem.
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
Grzbiet myszki wykonany jest z materiału, który Raptor określa "Soft-Touchem". Jest on matowy, odbija niewiele światła (podobnie jak Razer Copperhead), rolka jest gumowa, a boki myszki są... ślisko-chropowate (taki egzotyczny kompromis zawarł Raptor - całość wydaje się gładka, ale po przejechaniu paznokciem można wyczuć ciche chrobotanie). Z kolei podstawa jest również czarna, ale przezroczysta (w stopniu większym niż ma to miejsce np. w G1 lub najnowszych A4Techach). Światło diody przebija się, świecąc dość intensywnie. Jeśli korzystamy z podkładek tekstylnych dioda nie będzie nas straszyć (boki myszki nie są przezroczyste), ale już na podkładkach szklanych dojdzie do podobnej sytuacji.
(kliknij, aby powiększyć)
Dlaczego więc pod względem estetycznym model M1 może nie zrobić kariery? Podobnie wykonany jest przecież Hurricane lub Copperhead. Różnica polega głównie na designerskich rozwiązaniach - wspomniane wyżej myszki mają intrygujący wygląd, podczas gdy Raptor-Gaming M1 wygląda po prostu... zwyczajnie. Nie podoba mi się zwłaszcza przód myszki, który jest ciosany toporem, może lepiej byłoby tu wprowadzić owale - współgrałoby to wówczas z bokami gryzonia, które są łagodnie profilowane. Przezroczysta podstawa też mistrzostwem świata nie jest - niektóre produkty wyglądają pięknie w ekshibicjonistycznej powłoce, ale w przypadku M1 tak nie jest. Widok zielonego układu pełnego ścieżek nie zachwyca, wręcz przeciwnie - lepiej byłoby go ukryć.
(kliknij, aby powiększyć)
Myszka nie zbiera brudu, nie jest to Logitech G1, który po 10 minutach kontaktu z dłonią wygląda obrzydliwie. Oczywiście wilgotne palce pozostawiają ślady, które jednak dość szybko nikną, pozostając tylko wspomnieniem. Pod tym względem estetyka Raptora nie cierpi. Boleje natomiast estetyka wykonawcza. Co tu kryć, Raptor-Gaming M1 nie przypomina tej staranności wykonania, jaka ma miejsce w przypadku Copperheada lub Logitecha G5. Mamy tu nieco krzywo położone przyciski główne i rolkę (kwestia milimetra, ale i to nie umknie), poszczególne części myszki są od siebie oddzielone (a la Logitech), problem w tym, że szerokości przerw są różne. Sprawia to wrażenie niespójności, a przy okazji nieco niechlujnego wykonania. Pod tym względem jest to półka jakościowa A4Techa.
Najgorsze jest to, że wygląd Raptora M1 nie wzbudza u mnie żadnych żywszych emocji. Gdybym się chociaż tak pienił, jak na widok kolorystyki logo w Coolteku Hurricane... Nic z tych rzeczy. Myszka po prostu sobie jest, w tłumie konkurencji po prostu nie do zauważenia.
Sprawa wygody obsługi modelu już została zasygnalizowana. Mikrokształty gryzonia powodują, że kontrola nad nim jest dość utrudniona. Być może nie jestem "targetem" Raptora w tym względzie, kobiety i dzieci mają natomiast prawo do zadowolenia. Raptor M1 jest za krótki (mogą wystawać klawisze poza obręb myszki), jak i za wąski (zmieszczenie dwóch palców, o trzech boję się nawet wspomnieć, może być kłopotliwe - myszka na przedzie jest dodatkowo zwężana). Myszkę trzeba trzymać podkurczonymi palcami (lewe zdjęcie), w innym przypadku palce wyjdą poza obręb gryzonia (prawe zdjęcie)
(kliknij, aby powiększyć)
Prawy bok myszki został pomyślany podobnie jak w Logitechu MX5xx, zachodzi więc potrzeba położenia palca wskazującego na lewym klawiszu głównym, środkowego na rolce i serdecznego na prawym klawiszu głównym. Takie rozwiązanie pozwala na wygodne położenie małego palca na bocznej ściance myszki. Należy jednak podkreślić, że takie rozwiązanie będzie wyjątkowo niewygodne dla osób o grubych palcach. Dla nich Raptor stworzył model M2.
Raptorowy "Soft-Touch" jest pustym sloganem, na dodatek w praktyce dość irytującym. Okazuje się, że faktura jest dość specyficzna, niestety nie tego bym po niej oczekiwał. Materiał w istocie jest gumopodobny, ale sprawia wrażenie, jakby cały czas na nim osiadał brud. Łapałem się momentami na tym, że bezwiednie próbowałem strzepać nieistniejące pyłki na klawiszach głównych. Dość dekoncentrująca sprawa. W testowanym egzemplarzu M2, o dziwo, nie odczuwałem takiego dyskomfortu.
Boczna materia sprawdza się (niedefiniowalny dla mnie do końca materiał), palce nieco się pocą i przyklejają do powierzchni, nie jest to jednak duży problem. Kłopot natomiast pojawia się w momencie położenia myszki na podkładce aluminiowej lub szklanej - chybocze się na boki. Jeśli napotkacie tego typu problemy, można zaryzykować kombinowanie i przestawianie pozycji ślizgacza - w końcu w pudełku czeka na nas rezerwowy zestaw. Sama kwestia współpracy z poszczególnymi powierzchniami padów zostanie rozwiązana w przedostatnim rozdziale.
Klik klawiszy głównych jest po prostu tragiczny. Jest on zdecydowanie najgorszy z testowanych przeze mnie myszek (wliczając kilka egzemplarzy sprawdzanych na prywatne potrzeby). Pomijam dźwięk (styki do dyskretnych nie należą), który nie ma przecież wielkiego wpływu na funkcjonalność. Najgorsze jest to, że są kompletnie nieintuicyjne. Nacisk wyczuwalny, choć nie zawsze (czasami klawisz zdaje się nie reagować), gorzej z odskokiem, który analogicznie - czasem jest, czasem nie ma. To jedna z największych wad tego modelu - styki są wykonane fatalnie, pierwszy raz spotykam się z egzemplarzem dedykowanym dla graczy, gdzie reakcja styku zależy często od tajemnych zjawisk i działania bóstw. Nie mamy na to wpływu. W momencie opornego (lecz ciągłego!) działania klawiszy mamy szansę wyrobić sobie odpowiednią taktykę obsługi myszki. W przypadku M1 takie gierki nie zdadzą egzaminu.
Podobnie jest w przypadku rolki. Nie chodzi ona opornie, skok jest wyczuwalny, ale całość kolebie się na boki, nie świadczy to dobrze o jakości wykonania. Dochodzą na dodatek niepokojące dźwięki wydobywające się podczas scrollowania ("stuk, stuk", brak tu jednak jakiegoś cyklu). Przycisk pod rolką wciska się opornie, proponuję go nie nadużywać w obawie przed rozleceniem się całości.
Dobre zdanie o czymś? Giętki kabel. Nie jest on taki lekki, jak w przypadku A4Techa X-718, ale trzyma poziom (jest lepszy niż w Copperheadzie). Kolejną jego zaletą jest długość - jeśli ktoś potrzebuje myszki z długim kablem - jest to myszka dla niego (przewód ma 2,5m długości). Myszka jest nieskomplikowana, brak klawiszy funkcyjnych, więc sterowniki nie są w istocie niezbędne. Wystarczy ją podłączyć do portu USB i rozpocząć zabawę!
|