Test myszki: Logitech G5 - stary designer mocno śpi... Autor: Spieq | Data: 24/02/06
| Powtórka z rozrywki? W zasadzie podwójna. Po pierwsze, premiera Logitecha G5 odbyła się kilka miesięcy temu, a po drugie - mamy wciąż do czynienia z konstrukcją znaną od wielu lat. W przypadku modelu MX518 kręciłem nosem, teraz jest inaczej - jestem bardzo ciekawy, jakie zmiany zostały względem poprzednika wprowadzone. Siła i magia Logitecha? Dzięki uprzejmości sklepu H4G (Hardware For Gamers) mam okazję się o tym przekonać. Mogę już teraz stwierdzić, że myszka mnie znokautowała i zrobiła to w sposób wyjątkowo zaskakujący... O tym później, nie ma sensu wyciągać od razu wszystkich kart. Panie i Panowie: Logitech G5. |
|
Wstępniak
Nie ukrywam, że mam słabość do tej firmy. Jestem w tej lepszej sytuacji, niż koledzy z redakcji, ponieważ nie muszę w każdym zdaniu silić się na pozorny obiektywizm. Nie sposób uciec od własnych oczekiwań, gustów i... rozmiarów. Niejednokrotnie podkreślałem fakt, iż jestem zwolennikiem myszek małych i prostych w formie, nawet nie ze względu na niewielką dłoń, ale przede wszystkim przez wzgląd na wygodę użytkowania i szybkość reakcji oko-ręka w grach. Po kilku latach spędzonych z myszkami z górnej półki liczy się dla mnie tylko aspekt komfortu, stąd na co dzień używam duetu Logitech G1 (nędzne 800dpi i skansenowska technologia z MX510) + Icemat Original. Parametry techniczne po prostu przestały na mnie robić wrażenie - to, czy myszka ma rozdzielczość 2000dpi i laser przestaje mieć tak naprawdę jakiekolwiek znaczenie (stąd giganci typu Copperhead służą mi wyłącznie do celów porównawczych).
Z Logitechem G5 miało być inaczej. Nie przepadałem dotychczas za konstrukcją z MX500, która wprawdzie wydawała się dość wygodna (pomijając nieco nietrafiony prawy bok konstrukcji), ale z wadami typu ciężarek wewnątrz obudowy i niesłynnym "sezonowym" lakierem. Zabawa z modelem MX510 zakończyła się równie szybko, jak i nieszczęśliwie. Mimo tego postanowiłem zaryzykować i zaznajomić się z możliwościami Logitecha G5. Zastosowałem jednocześnie inny system testów - myszka nie została opisana po 2-3 dniach kontaktu (jak to zwyczajowo robi się w serwisach hardware), lecz po kilkunastu dobach spędzonych właśnie z tym konkretnym modelem. Z perspektywy czasu widzę, że to rozwiązanie sprawdziło się całkowicie - proces adaptacji do konstrukcji G5 jest znacznie dłuższy niż np. w przypadku G1 lub A4Techa X-718. Zaowocowało to treściwszym opisem i... lepszą oceną końcową. Czas na pierwszy kontakt z Logitechem G5.
Kartonik typowy i charakterystyczny dla Logitecha, całość w zielonej (chyba; może morskiej) tonacji:
(kliknij, aby powiększyć)
Ta sama kolorystyka, jak w przypadku modelu G1, z tym że pudełko jest szersze o kilka centymetrów. Bogatsze jest również wyposażenie:
(kliknij, aby powiększyć)
W pudełku znajdziemy materiały reklamowe, instrukcję obsługi, sterowniki (w wersji 2.42a, niezbędna będzie ich aktualizacja przez Internet), pudełko z odważnikami (bardzo oryginalny pomysł, aczkolwiek wykonanie pozostawia nieco do życzenia; otwarcie pudełka sprawia nieco problemów), kartridż lokujący wspomniane odważniki i najważniejszy bohater dnia: Logitech G5.
Istotne są treści znajdujące się na pudełku - Logitech najmocniej akcentuje fakt obecności w modelu G5 technologii laserowej, ponadto zwraca uwagę na fakt możliwości współpracy zarówno z PC, jak i komputerami Apple'a, obecność 6 przycisków, tilt wheela (rolka chodzi pionowo, jak i poziomo), odważników dociążających gryzonia, zmianę rozdzielczości na 3 poziomach (400, 800 i 2000dpi) oraz na czysto marketingową sprawę "full-speed USB".
Warto na koniec zwrócić uwagę na całość parametrów, jakimi charakteryzuje się Logitech G5:
Bohater dnia z "lotu ptaka":
(kliknij, aby powiększyć)
|