TwojePC.pl © 2001 - 2024
|
|
RECENZJE | Testy: HIS X800GTO IceQ II Turbo 256MB PCIe |
|
|
|
Testy: HIS X800GTO IceQ II Turbo 256MB PCIe Autor: Kris | Data: 27/10/05
| Sądzę, że mogłem poczekać z publikacją recenzji Radeona X800GT do czasu przetestowania modelu GTO. Stało się jednak inaczej i stanąłem wobec problemu natury moralno-formalnej w kwestii "zagospodarowania" wyników karty, którą różni w zasadzie jeden "drobny" element. Tak się jednak składa, że ten drobiazg odpowiedzialny za mało rzucającą się w oczy literkę "O" w nazwie to dodatkowe, pełne 4 potoki cieniowania pikseli. Tworzy to "rzeczkę", po której samodzielnie i skutecznie potrafi pływać niejedna karta z niższego segmentu cenowego. Niestety, uspokojone brakiem czasu sumienie, zostało perfidnie wykorzystane przez moje wrodzone lenistwo, do zaprezentowania, w sposób urągający powadze tego wspaniałego serwisu sprzętowego karty, która najprawdopodobniej jest najciekawszą propozycją ATI dla średnio zamożnych miłośników gier komputerowych, niezmordowanie tłuczonych w naszych ulubionych blaszakach. Z góry przepraszam firmę HIS, która oddała w moje niegodne łapska tak wspaniały kawał "laminatu", którego opisem mam właśnie zamiar oszpecić kilka bezcennych stron serwera. Uprzedzam, że dalsze zagłębianie się w nurt tych kilku, pisanych na kolanie zdań, przypominających nieudolne streszczenie jakiegoś artykułu grozi niesmakiem, agresją, wysypem stonki, a w najlepszym wypadku trwałym znudzeniem. Nie zapraszam ...
|
|
Mętne wprowadzenie
Mając kilka napisanych wcześniej, lepszych lub gorszych recenzji kart należących do serii Radeon X800, w zasadzie nie muszę się specjalnie wysilać, na wyważenie drzwi prowadzących do nowego artykułu. Można je szybko otworzyć wytrychem w postaci mało skomplikowanej operacji kopiowania całych akapitów wraz z delikatną, wręcz niezauważalną korektą paru wyrazów, dla "spokojności" sumienia. Problem w tym, że wymaga to odnalezienia i przejrzenia sporej ilości tekstu, co z oczywistych przyczyn jest dla mnie bolesne. W związku z tym, że wszystkie artykuły dotyczące kart opartych na tej architekturze można odnaleźć w czeluściach tego serwera, to ambitnym proponuję przejrzeć je samemu. To zdanie należy interpretować jako odcięcie się od wszelkich zastrzeżeń czytelników, którzy nie mogą zrozumieć oczywistego powodu, dla którego w recenzji występuje szereg niewyjaśnionych pojęć oraz seria wniosków, oparta na bliżej nieznanych przesłankach.
Zarówno Radeon X800GT jak i X800GTO opierają się na szesnastopotokowych układach ATI R423/R480. W pierwszym sterownik przyblokowuje połowę potoków, a w drugim ćwiartkę (tu następuje ucieczka myśli w kierunku skojarzeń przywołanych tym słowem). Całą pozostałą otoczkę sprzętową rdzenia zaimportowano z innych kart X800/X850, a w celu realizacji szeroko rozumianej polityki finansowo-marketingowej producenta zaingerowano również w zagary taktujące, aby na potrzeby własnego zarządu stworzyć spójny obraz gradacji cenowo-wydajnościowej całej rodziny produktów. Wobec istnienia narzędzi do podkręcania częstotliwości pracy rdzenia, czy innych sprytnych "tłikerów", brzmi to trochę obłudnie, ale dodatkowa korzyść z pozbycia się stosu sprawnych inaczej rdzeni przy szansie wyrwanie konkurencji części rynku jest niewątpliwie kusząca. Zresztą zawsze przecież można rzucić kłodę pod nogi uświadomionego użytkownika, w postaci biosa modyfikującego napięcia zasilania, czy wyprowadzić jakąś obrzydliwą zworę na obudowie całkiem sprawnego, choć również zalegającego magazyn układu.
W tym miejscu recenzji należy się jakaś tabelka. Najlepiej osiągów teoretycznych kart z kilkoma bardziej znanymi parametrami architektury wewnętrznej rdzenia. W zasadzie, od dłuższego czasu nie ma ona większego znaczenia, ale przynajmniej dobrze wygląda. Jest to od niepamiętnych czasów źródło ustawicznych problemów recenzenta bo z jednej strony musi wyciskać informacje którymi w sam raz producenci niekoniecznie chcą się chwalić, a z drugiej strony jest największym generatorem znajdywanych przez czytelnika błędów, wynikających głównie z operacji kopiowania i modyfikacji wcześniej przygotowanych zestawień. Moją receptą na częściowe ograniczenie pomyłek jest maksymalne uproszczenie tabeli oraz formuły do przeliczania niektórych kolumn. Warto zwrócić uwagę na pewną dowolność jej zawartości, wynikającą z przeróżnych mutacji tych samych modeli, w zakresie taktowania. Uprzedzając przyszły ciąg wypadków oficjalnie zaznaczam, że opisy dotyczą wersji z 256MB pamięci lokalnej.
Analizując tą śliczną tabelę ze smutkiem muszę przyznać, że niedługo musi nastąpić jej definitywny koniec. Podli producenci, w celu zniszczenia tak pięknego elementu dekoracji testów kart graficznych, rozerwali "atom" jakim do niedawna były potoki pikseli, wprowadzając do idealnej, równoległej drogi obrzydliwe przewężenia spowodowane niedostatkami jednostek ROP, teksturowania czy innych, o których nawet jeszcze nie wiemy. W tej tabeli w sam raz wyznacznikiem fillrate jest kolumna opisana jako TMU, ale związane jest to jedynie z faktem użycia trzech liter, w celu zmniejszenia szerokości tabeli. Otwarte pozostaje pytanie o to, jak w takim razie liczyć teoretyczną fillrate? Odpowiedź jest prosta. Nie liczyć. To i tak nic nie wnosi, a jako element dekoracyjny można do recenzji wstawiać np. aktualną tabelę kursów walut z NBP. Czemu nie.
Niniejszy, bezpłciowy test kawałków elektroniki użytkowej był możliwy dzięki znamienitej firmie HIS. Mogłem w ten sposób pokazać światu ich własny wkład do metalowej skarbonki, zwanej przez fachowców pecetem. Porównałem go z produktami, które zechciały spłodzić i co ważniejsze pożyczyć mi równie zacne firmy, jak Asus czy Sapphire. Gest ten powinien zostać uczczony przynajmniej sekundą ciszy. Co niniejszym czynię.
Za każdym razem zastanawiam się po co zamieszczam krótki opis sprzętu oraz zasad pomiaru wydajności. Przecież dopiero co o tym pisałem w poprzedniej recenzji. Kochani, nic się przecież nie zmieniło! Z resztą jakie to ma znaczenie? I tak co pecet to inne wyniki. Ważne jest to, że karty testowane są w tych samych warunkach, w obrębie całego testu. Potem jednak przychodzi refleksja. A może w sam raz ten tekst zainteresował dziewiczego czytelnika naszego wspaniałego serwisu? Może poczuje się w jakiś sposób pokrzywdzony tak jawną demonstracją odrębności tego artykułu? Jestem dumny z faktu, że po cichu ograniczyłem opis platformy sprzętowej do jednego zdania, ale może przyszedł czas, aby pójść za ciosem? Jednak ze strachu przed niewątpliwymi konsekwencjami muszę iść na ugodę i dokonać kolejnego skrótu. Tak. To był Athlon64. A taktowanie jego wynosiło 2.4GHz. A karty mają ustawione zegary referencyjne. I w zasadzie to powinno wystarczyć. Sterowniki też były. Oczywiście stare. Nie mogą być nowe skoro uparłem się na spójne warunki testów. Dostaję kartę na kilka dni. Potem następną. A jeśli pomiędzy nimi producent w swojej wspaniałomyślności zechce podzielić się z użytkownikami nową wersją oprogramowania to musi ona poczekać aż skończy się cały cykl artykułów, wykorzystujących te same wyniki testów. Prawda, że logiczne? I do tego oczywiście wygodne dla mnie.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|