TwojePC.pl © 2001 - 2024
|
|
RECENZJE | Test Razer Hammerhead BT - mobilne słuchawki nie tylko dla gracza? |
|
|
|
Test Razer Hammerhead BT - mobilne słuchawki nie tylko dla gracza? Autor: Homzik | Data: 31/08/17
|
|
Ergonomia i obsługa
Pod względem użytkowym słuchawki mają wiele silnych stron, ale też i pewne wady.
Magnetyczny klips to moim zdaniem strzał w dziesiątkę. Wczepianie zwykłych klipsów w kołnierz, ich rozchylanie i odpowiednie ustawianie bywa irytujące i wymaga pewnego przyzwyczajenia. Z kolei pałąki w słuchawkach dokanałowych często utrudniają poruszanie się i drażnią skórę szyi, a słuchawki pozbawione klipsów mogą spaść na ziemię, gdy zawiesi się je na szyi. W przypadku Hammerhead BT wystarczy jedynie odczepić magnetyczną płytkę, przełożyć ją przez kołnierz koszulki i zbliżyć do niej moduł. Magnes jest na tyle mocny, że moduł trzyma się pewnie ubrania i nie przesuwa nawet podczas dynamicznych ruchów. Wszystko jednak zależy od garderoby, bo jeśli nosi się ubrania z bardzo szerokimi i luźnymi kołnierzami, to odcinki douszne kabla mogą okazać się trochę za krótkie i będą albo naciągały słuchawki, albo koszulkę. W większości przypadków nie powinno być jednak problemów, ale szkoda że nie ma żadnej regulacji długości kabla.
Pilot ulokowano blisko słuchawki – w efekcie można je zakładać jedynie metodą klasyczną z kablem od dołu. W przypadku zakładania metodą OTE, czyli z kablem nad uchem, pilot będzie opierał się bezpośrednio o ucho i przeszkadzał. Klasyczne zakładanie słuchawek sprawdza się jednak dobrze – Hammerhead BT trzymają się pewnie uszu i dobrze wypełniają kanały słuchowe, a efekt mikrofonowy nie daje się specjalnie we znaki, jedynie czasami podczas ruchu głową słychać delikatne szuranie. Tłumienie jest niezłe – nie odcina w pełni od hałasu otoczenia, ale już wyraźnie go wytłumia, przez co podczas odsłuchów nic nie powinno specjalnie przeszkadzać. Niestety żłobione pierścienie są nieprzemyślane – za bardzo odstają i w moim przypadku ocierają się o małżowiny uszne, powodując dyskomfort. Wymagało to ode mnie pewnego przyzwyczajenia, ale pierwsze chwile ze słuchawkami były bolesne.
Obsługa słuchawek jest prosta i przemyślana. Środkowy przycisk pilota jest wielofunkcyjny – jego przytrzymanie włącza słuchawki i rozpoczyna parowanie. Wszystkie procesy sygnalizowane są dźwiękami oraz diodami na słuchawkach. Gdy migają na zielono trwa parowanie, a zakończony proces sygnalizuje powolne pulsowanie diod. Informują one także o poziomie baterii. Gdy zaczną migać na czerwono, należy podłączyć słuchawki – ładowaniu towarzyszy pulsująca czerwień, a pełną baterię wskazuje stała zieleń. Dobrze rozwiązano regulację głośności – krótkie wciśnięcia zmieniają natężenie dźwięku, a przytrzymanie odpowiada za zmianę utworów. Dzięki wklęsłemu guzikowi środkowemu przyciski łatwo wyczuć pod palcami, mają one wyczuwalny klik i są odpowiednio twarde. Nieźle spisuje się też obsługa rozmów – przekaz głosu rozmówców jest dobry, a i oni nie narzekali na mikrofon.
Amerykański producent obiecuje do 8 godzin pracy na jednym ładowaniu i przy normalnych poziomach głośności jest to osiągalne. W praktyce korzystałem ze słuchawek swobodnie przez kilka dni, używając ich na spacerach oraz w domu. Ładowanie z portu USB trwa około 2 godzin (z adaptera sieciowego - krócej).
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|