TwojePC.pl © 2001 - 2024
|
|
RECENZJE | Test MacBooka Pro 14. Czy M1 Pro daje rade? |
|
|
|
Test MacBooka Pro 14. Czy M1 Pro daje rade? Autor: Wedelek | Data: 20/04/22
|
|
System
Ogromną zaletą samego MacBooka jest jego oprogramowanie. MacOS jest o wiele nowocześniejszym i lżejszym systemem niż Windows. Jest też znacznie bardziej bezpieczny. Nie wynika to bynajmniej z jakiejś boskiej supremacji technologicznej Apple nad Microsoftem. Po prostu MacOS jest dużo bardziej hermetycznym środowiskiem i przez to łatwiej go rozwijać. Apple nie musi na przykład wspierać setek różnych konfiguracji sprzętowych czy zachowywać wstecznej kompatybilności z przestarzałym softem. Jeśli coś jest przestarzałe, to po prostu wylatuje i już. Ma to swoje zalety jak i wady, ale ogólnie z punktu widzenia użytkownika takie podejście wypada na plus. Sporo zyskują również posiadacze iPhone’ów i iPadów korzystając na pełnej integracji Mac OS z systemem iOS. Od współdzielenia kluczowych zasobów i haseł, a na wykonywaniu/przyjmowaniu połączeń głosowych skończywszy.
W moim odczuciu sam system radzi sobie dużo lepiej niż Windows z obsługą wielu monitorów, a wbudowane funkcje i gesty są bardziej intuicyjne niż te w okienkach. Lepiej działa też system instalacji aplikacji - tu nie ma żadnego rejestru systemowego. Aplikacja od razu po skopiowaniu może zostać uruchomiona. Często nie trzeba jej nawet przenosić do dedykowanego folderu z aplikacjami. Na pochwałę zasługują też tryb pełnoekranowy aktywne narożniki czy sam system wielu wirtualnych pulpitów, z którego korzysta się bardzo przyjemnie. Również sam Finder bije na głowę Microsoftowy eksplorator plików, choć i w przypadku ekosystemu Apple istnieją jeszcze lepsze, płatne odpowiedniki. Oczywiście osoba przesiadająca się z Windowsa będzie na początku na wiele rozwiązań psioczyć, bo te działają po prostu inaczej, ale po przyzwyczajeniu się do nich odkrywamy, że w sumie większość z nich jest bardziej intuicyjna (większość, ale nie wszystkie).
Żeby jednak nie było, że tylko chwalę, to trzeba też jasno sobie powiedzieć, że MacOS w czystej postaci jest systemem dalekim od pełnej używalności. Już na wstępie trzeba do niego doinstalować sporo dodatkowego softu, który dodaje brakujące funkcje. I nie mówię tu o jakiś super zaawansowanych bajerach dla promila użytkowników, tylko o realnie potrzebnych elementach, które powinny znajdować się w każdym szanującym się systemie operacyjnym. Mowa o takich rarytasach jak chociażby automatyczna aranżacja okien po przeciągnięciu do rogu ekranu, która to funkcja nie istnieje w świeżo zainstalowanym MacOS. Owszem, możliwość układania okien obok siebie jest dostępna (ukryto ją pod przyciskiem do maksymalizacji), ale w porównaniu do tego co mamy w Windowsach jest to co najwyżej średnio użyteczna proteza. To samo tyczy się sterowania głośnością. W MacOS nie da się zmienić głośności dla każdej z aplikacji z osobna. Nie i koniec. No a przynajmniej nie bez odpowiedniego softu. Co gorsza firmy produkujące oprogramowanie na Maca brutalnie ten stan rzeczy wykorzystują żądając sobie za nawet najmniejszy kawałek kodu nawet kilkudziesiąt dolarów. Na szczęście podobnie jak w przypadku Windowsa istnieją bezpłatne alternatywy, które robią to samo, co ich płatne odpowiedniki z AppStore. Wystarczy jedynie poszukać. Przykładowo zamiast płatnego Magneta możemy wybrać darmowy Tiles, a do sterowania dźwiękiem świetnie nada się kosztujący 0zł i otwarto źródłowy Background Music.
Niestety nie wszystko da się w ten sposób poprawić. Przykładowo czy wiedzieliście, że przy kopiowaniu plików na Macu nie da się zobaczyć wprost z jaką prędkością odbywa się kopiowanie? Ja nie wiedziałem. Okazało się, że aby zobaczyć transfer trzeba albo kopiować pliki za pomocą komendy w terminalu (serio!), albo otworzyć sobie za każdym razem monitor aktywności... No i można co prawda ominąć to ograniczenie, ale raz, że trzeba zapłacić za tę przyjemność około $20, a dwa, że i tak nie jest to aż tak przyjemne i łatwe jak na Windowsie. Umówmy się, nie jest to może jakiś poważny brak, ale mimo wszystko nie jestem fanem tego rozwiązania, a już na pewno nie jest to „emejzing” jakiego bym oczekiwał. Do tego dochodzą różnego rodzaju, nazwijmy to, dziwactwa, które mogą utrudniać życie osobom, które przesiadają się na MacOS z Windowsa. I nie mówię tu o takich drobnostkach jak przeniesienie „trójcy przycisków funkcyjnych” do maksymalizowania, minimalizowania i zamykania aplikacji na drugą stronę, tylko o rzeczach, które realnie mogą utrudnić przyjemny odbiór Maca. Przykładowo jeśli chcemy przenieść jakiś plik (nie skopiować go), to trzeba najpierw z menu podręcznego wybrać opcję kopiuj, a następnie w nowym miejscu otworzyć menu kontekstowe i przytrzymać klawisz Option. Wtedy i tylko wtedy pojawi się opcja przenieś. Szczerze powiedziawszy zupełnie nie rozumiem po co to tak utrudniać. Zwłaszcza, że pewnie wiele osób nigdy nie dowie się, że taka opcja w ogóle istnieje.
I nie zrozumcie mnie źle. Ja naprawdę bardzo lubię Mac OSa i uważam, że suma sumarum pracuje się na nim lepiej niż na Windowsie, ale też nie ma co udawać, że ten system jest bez wad i że wszystko robi najlepiej. Na pewno tak nie jest.
W tym miejscu chciałbym jeszcze powiedzieć, że system i jego dziwactwa to jedno, ale niektórzy producenci oprogramowania też lecą sobie w kulki. Tak Netflixie, o tobie mówię! O co mi chodzi zapytacie? Otóż wielkie czerwone N stwierdziło, że nie będzie aplikacji dla Mac OSa. Nie miałbym z tym wielkiego problemu gdyby nie fakt, że istnieje aplikacja Netflixa na iOS, która mogłaby być natywnie odpalana na Big Sur, ale jej producent z premedytacją zablokował taką możliwość. Co więcej o pomyłce nie może być mowy, bo wcześniej dało się tę apkę zainstalować, ale Netflix taki proceder zablokował. Nie wiem czego się boją. Że im ktoś będzie seriale na torrenty wrzucać? Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie to właśnie takimi krokami ta korporacja skłania ludzi do piractwa. Zwłaszcza, że istnieją aplikacje do pobierania filmów z serwisów streemingowych, a osoba nieuczciwa nie musi nawet za nie płacić. Może je przecież pobrać z jednej ze stron z pirackim oprogramowaniem, których na Maca też nie brakuje. Innymi słowy nie ma żadnego racjonalnego powodu by akurat posiadaczy MacOS traktować inaczej niż resztę świata i Netflixowi należy się tu po prostu „karny k***s”.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|