Potwory i spółka - recenzja słuchawek Monster N-Pulse Autor: NimnuL | Data: 23/08/13
| Można spotkać ich codziennie - zasłuchane postacie mijane na chodnikach, w klubach, w autobusach... a na uszach słuchawki – to pierwsze co rzuca się w oczy. Słuchawki kolorowe, duże, fikuśne, stylowe, modne – takie jak na głowie rapera bujającego się rytmicznie w teledysku lub na uszach gwiazdy popu czy też DJ-a w kolorowym czasopiśmie. Wyznacznik statusu ma wiele twarzy, dlaczego jedną z nich nie miałyby być słuchawki? Takimi właśnie starają się być Monster NCredible N-Pulse, którymi się dzisiaj zajmę. Na temat słuchawek tupu Monster czasami aż wrze na forach internetowych. Domorośli audiofile z pogardą spoglądają na te kolorowe, błyszczące cacka, zgodnie krzycząc: a fe i be! Ale czy faktycznie mają rację? Świat dźwięku nie jest przecież czarno-biały, a podzielony na wiele grup. Jedną z nich to zakątek dźwięku wiernego rzeczywistości, a nowo utworzona przystań to natomiast słuchawki designerskie. Czy te dwie grupy można ze sobą pogodzić? A może nie ma to sensu? Czy w tym szaleństwie jest metoda? Porozmawiajmy. |
|
Galeria
Producent nie zdradza żadnych informacji na temat parametrów tych słuchawek. Mętne informacje napotkane w otchłaniach Internetu mówią o paśmie przenoszenia w zakresie 20Hz-20kHz oraz impedancji 32Ohm, czyli całkowity standard. Nie pozostaje mi zatem nic innego jak przedstawić Potwora od strony wizualnej.
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
(kliknij, aby powiększyć)
N-Pulse występują jedynie w dwóch odmianach kolorystycznych, białej (nazwanej przez producenta mianem Frost=szron/mróz) oraz czarnej. Cena tych słuchawek w Polskich sklepach zaczyna się od 720zł i kończy w okolicach 900zł. Delikatnie mówiąc – sporo, bo to pułap porządnych konstrukcji specjalistów od dźwięku. Ale tak to już jest ze wszystkim co modne, trzeba zapłacić i to słono.
Wewnątrz bardzo fajnie zaprojektowanego, rozkładanego pudełka zalazło się dość skromne jak na słuchawki przenośne wyposażenie: przewód sygnałowy, ściereczka ze środkiem antybakteryjnym, sakiewka ochronna, instrukcja obsługi oraz naklejka. Brakuje mi tu przejściówki na gniazdo w fotelach lotniczych oraz sztywnego pokrowca, w końcu są to typowe słuchawki o charakterze przenośnym. Szczerze mówiąc to nie wyobrażam sobie noszenia tak drogich słuchawek w torbie lub plecaku bez porządnej ochrony, tak więc producent popełnił w tej kwestii gafę.
Miłą rzeczą jest fakt dołączenia przez producenta ostrzeżenia dotyczącego głośnego słuchania muzyki oraz obszernej informacji na temat budowy ucha oraz poziomów bezpiecznego natężenia dźwięku. Znajdziecie je na stronie producenta, w zakładce Safety tips: . To się chwali.
Na kilka słów zasługuje sam przewód - długi na 135cm, ważący 16g, w grubej, sprężystej osnowie bez efektu pamięciowego zakończono pozłacanymi wtykami z czego jedna z nich jest kątowa. Na przewodzie, w odległości 8cm od wtyczki zamontowano niewielki przycisk zintegrowany z mikrofonem - nazwano go mianem ControlTalk Universal i współpracuje z wybranymi telefonami/smartfonami. Przycisk umożliwia odebranie i przerwanie rozmowy oraz odtwarzanie i wstrzymywanie muzyki. Według producenta powinno być to rozwiązanie bardzo uniwersalne, choć zastrzega on sobie odstępstwa w przypadku niektórych modeli. Potwierdziłem jednak, że funkcjonalność ta działa poprawnie z iPhone 4 i 5, BlackBerry Bold, SONY Xperia oraz Samsung Galaxy SII i IV. Nie współpracuje natomiast z Nokia C5. Drobiazg. Mikrofon ma sporą czułość, większą niż typowy zestaw słuchawkowy dołączany do telefonów komórkowych. W praktyce, podczas długich telekonferencji w biurze, N-Pulse spisywały się lepiej niż wyspecjalizowany zestaw słuchawkowy Plantronics Blackwire C320-M oraz Sennheiser PC151.
Monster N-Pulse to konstrukcja częściowo składana, nauszniki pozwalają na nieznaczne ich odchylenie na styl DJ. Słuchawki zaprojektowano i wykończono ze sporą dbałością o detale, choć w jednym miejscu pasowania elementu pod spodem pałąka doszukałem się niewielkiej szpary, której wolałbym w tej klasie sprzętu nie widzieć. Cała konstrukcja wykonana została z plastiku polerowanego na wysoki połysk, a to może oznaczać podatność na zarysowania i zabrudzenia – przypuszczam, że czarna wersja kolorystyczna może być na to bardziej wrażliwa. Użyte do budowy materiały są masywne i przypominają mi trochę twardy plastik obudowy Sennheiser HD600. Jest to ogólnie dobrą rzeczą, ale tutaj tych plastików jest zwyczajnie zbyt dużo, brakuje mi aluminium, skórzanych lub welurowych wstawek itp. - czegokolwiek co już od strony wizualnej uzasadniłoby wydanie ponad 700zł. Aktualnie absolutnym wyznacznikiem jakości w cenie do 800zł jest Sennheiser Momentum On-Ear, który według mnie pod tym względem odstawia nawet droższą od siebie konkurencję hen daleko. Nawet Philips w swojej najnowszej serii Citiscape (szczególnie w modelu Uptown) wyznaczył nowe standardy jakości w segmencie tańszych słuchawek. Monster w tej kwestii nie przedstawia się źle, ale nie daje też powodów do piania z zachwytu, a tego spodziewałbym się po sprzęcie w tym przedziale cenowym. Całość prezentuje się jednak dość przyjemnie, jest tu też sporo detali przyciągających wzrok. Zewnętrzne pokrywy słuchawek, wbrew temu co podpowiadają oczy, wykonane są jednak z plastiku malowanego powierzchniowo na kolor srebrny. Duży nadruk z nazwą producenta nie pozostawia wątpliwości, kto maczał w tym palce. Po jego przeciwległej stronie umieszczono gumową, miękką poduszkę, która nieszczególnie przypadła mi do gustu. Spełnia ona swoje zadanie, jednak pogłębia poczucie obcowania z gadżetem. Tutaj mile widziane byłyby poduszki wykonane z tego samego materiału co pady słuchawek. Na bokach znalazły się żłobienia, grawerowane logo producenta, czerwona odznaka serii słuchawek oraz po trzy solidne śrubki z każdej ze stron. Elementy dekoracyjne na pierwszy rzut oka są fajne i choć nieco efekciarskie to o to przecież chodzi. Ogólnie nie mogłem jednak odpędzić myśli, że mam do czynienia z gadżetem i zabawką – w dobrym tego słowa znaczeniu, ale jednak zabawką, a nie poważnym sprzętem grającym. Wrażenie to potęguje niewielka sztywność szkieletu, który łatwo ugina się i sprężynuje. Pomimo, że nic tu nie trzeszczy, to jednak to w połączeniu z plastikowym wykonaniem nieco psuje ogólne wrażenie solidności.
I tu ciekawostka, bo wszechobecne plastiki nie odbiły się istotnie na wadze. Powiedzieć, że N-Pulse są ciężkie to mało, bez przewodu ważą aż 335g, a to już trochę przesada jak na stosunkowo niedużą konstrukcję słuchawek zamkniętych. Już NuForce HP-800 wydawały się ciążyć na głowie, tutaj mamy 15g więcej. Wyobrażam sobie, że młodsze osoby na pewno szybko poczują zmęczenie karku, które jednak z czasem, wraz z przyzwyczajeniem przestanie być istotne.
Konstrukcja słuchawki została oparta na szynie wysuwanej krokowo (12 kroków) na długość 3 cm. Aby dopasować rozmiar do mojej głowy wystarczyło wysunięcie listwy o zaledwie 0,5cm (2 kroki) po obu stronach. Wbrew deklaracji producenta, nie są to jednak słuchawki wokółuszne (over ear), no chyba że macie uszy jak fretka. Wewnętrzna średnica otworu wynosi około 4,3cm, a głębokość 2cm, natomiast wymiar zewnętrzny to równe 9cm. W związku z tym poduszki spoczywają na krawędziach moich małżowin usznych. Nie stanowi to problemu i nie odznacza się negatywnie na komforcie, ale warto o tym pamiętać. Cała obudowa słuchawki wraz z poduszką wynosi 5cm co jest wynikiem zbliżonym do bulwiastych słuchawek takich jak Brainwavz HM5 lub Beyerdynamic DT770Pro.
Trudno powiedzieć czy poduszki w tych słuchawkach są wymienne. Powyższy schemat pokazuje model N-Tune, który zdaje się być rozbieralny. N-Pulse z zewnątrz wyglądają podobnie, jednak nie udało mi się ich rozłożyć, nawet po odkręceniu zewnętrznych śrubek. Być może trzeba pokonać jakiś zatrzask, ale wolałem nie błądzić i nie eksperymentować. Pomijając jednak ten fakt, zastosowana tutaj imitacja skóry to według mnie najlepszy materiał z jakim się dotąd spotkałem. Jest bardzo miękki, a przy tym stosunkowo gruby. W dotyku przypomina naturalną, dobrze wyprawioną skórę. Sprężysta poduszka zapewnia bardzo dobrą amortyzację, a słuchawka pozwala na jej odgięcie w każdym kierunku o kilka stopni – wygląda jakby została zamocowana w obudowie w centralnym punkcie na czymś zbliżonym do głowicy kulkowej. Zaproponowany przez producenta docisk do głowy jest spory, ale mieści się jeszcze w granicach mojej normy. W rezultacie słuchawki bardzo szczelnie przylegają do uszu. Zapewnia to świetną izolację akustyczną, jedną z najlepszych z jakimi się dotąd spotkałem. Wrażenie jest zbliżone do szczelnego zakrycia uszu wewnętrzną stroną dłoni, a efekt końcowy przypomina ten z Brainwavz HM5 i jest znacznie lepszy niż np. w AKG K550 i Sennheiser HD380Pro. Z tego też względu świetnie sprawdzają się w otoczeniu hałaśliwego miasta i pozwalają na cieszenie się muzyką nawet podczas podróży w klekoczącym tramwaju. Hałasy otoczenia stanowią jedynie stłumione tło i nie wymagają od słuchacza wkręcania głośności na absurdalne poziomy, by cieszyć się muzyką. Widać, że producent zaprojektował ten model słuchawek z myślą o użytkowaniu ich poza domem. Właściwe dopasowanie N-Pulse zapewnia wyśmienite trzymanie się głowy - gwałtowne ruchy czy schylanie się nie spowoduje przemieszczania słuchawek. Dodatkowo nieźle prezentuje się wentylacja głównie za sprawą stosunkowo niewielkiego rozmiaru poduszki oraz już wspomnianej, jakościowej imitacji skóry. Praktyka pokazała, że używanie tych słuchawek przez blisko 2h bez przerwy nie stanowi problemu, choć ode mnie wymagało przyzwyczajenia do poduszek siedzących na uszach, a nie wokół nich. Dopiero po nieco ponad 2h pojawiły się u mnie pierwsze oznaki zmęczenia. To jeden z lepszych wyników osiągnięty przez słuchawki zamknięte z jakimi miałem dotąd do czynienia. Jak dotąd ze słuchawek zamkniętych, z którymi dotąd się bawiłem, lepiej pod tym względem zaprezentował się tylko AKG K550 oraz NuForce HP-800. Nie są to jednak modele przenośne. Popularne CAL! oraz Brainwavz HM3 w tej kwestii wloką się daleko za N-Pulse.
|